pamietnik bylego jezuity

2012-10-14 01:14

 

ALIGHIERO TONDI 
 
 
prof. Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego 
 
w Rzymie 
 
 
KARTKI Z PAMIĘTNIKA 
BYŁEGO JEZUITY 
 
 
KSIĄśKA I WIEDZA 
WARSZAWA 1952 
 
 
Tłumaczył z języka włoskiego G. Zborsztyn 
 
Redaktor odpowiedzialny J. Guranowski 
 
"KsiąSka i Wiedza", Warszawa, Grudzień 
1952 r, 
Tłoczono 15 000 + 208 egz. Dom Słowa Polskiego w Warszawie 
Obj. ark. wydawn. 2,7. Nr Zam. 3803, druk. ukoń. dn. 5 XII. 52. 
Pap. druk. sat. kl. V 70 g. f. 6lx86. Obj. ark. druk. 3,5 
3-B-52375 
 
PRZEDMOWA 
 
 
Jezuita ksiądz Tondi, wicedyrektor Instytutu WySszej Kultury Religijnej w 
Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim otrzymał od władz kościelnych zadanie 
pośredniczenia w kontaktach między Watykanem i Akcją 
Katolicką 
a róSnymi 
ośrodkami włoskiego neofaszyzmu. 
 
Osobisty udział w występnych konszachtach mających na celu przyśpieszenie 
ponownej faszyzacji Włoch doprowadził księdza Tondi do przekonania, Se polityka 
Watykanu Jest sprzeczna z interesami narodu włoskiego, Se stanowi ona powaSne 
niebezpieczeństwo dla pokoju. 
 
Ksiądz Tondi znalazł w sobie dość 
odwagi cywilnej, by przyznać 
się 
publicznie, Se 
słuSył złej sprawie, w które uwikłał go Watykan: 21 kwietnia 1952 r. wystąpił z 
zakonu jezuitów i rozpoczął publikowanie na łamach demokratycznej prasy włoskiej 
własnych notatek -fragmentów prowadzonego przez siebie od dłuSszego czasu 
pamiętnika. 
 
Rzecz zrozumiała, Watykan próbował wszystkiemu zaprzeczyć. Ale ksiądz Tondi 
obok własnych notatek posiadał w ręku przygwaSdSające dokumenty — fotokopie 
korespondencji pomiędzy dygnitarzami hierarchii watykańskiej a faszystowskimi 
zbrodniarzami wojennymi, dziś 
przywódcami odradzających się 
pod opieką 
imperialistów amerykańskich ugrupowań 
neofaszystowskich. Treść 
tej 
korespondencji demaskuje Watykan jako pomocnika amerykańskich podSegaczy 
wojennych w ich zbrodniczym spisku przeciw wolności i bezpieczeństwu narodu 
włoskiego. 
 
Konszachty Watykanu z neofaszystami są 
kontynuacją 
jego haniebnej współpracy z 
faszystami niemieckimi i włoskimi w okresie przedwojennym i w czasie wojny. Są 
one — w ramach obecnego podporządkowania polityki Watykanu interesom 
amerykańskich imperialistów — jednym z przejawów amerykańsko-watykańskich 
przygotowań 
do wojny. 
 
ZaangaSowanie się 
Watykanu po stronie najciemniejszych sił reakcji 
międzynarodowej w ich walce przeciw obozowi demokracji i socjalizmu, przeciw 
niezawisłości i pokojowi narodów wiąSe sięściśle z klasową 
rolą 
papiestwa jako 
obrońcy wyzysku obszarniczego i kapitalistycznego, z jego nienawiścią 
do 
wszystkiego, co postępowe, demokratyczne, co śluzy sprawie wyzwolenia człowieka 
z jarzma panowania wyzyskiwaczy i gnębicieli. 
 
W czasach feudalizmu był Watykan, sam wielki feudalny obszarnik, obrońcą 
"świętego" prawa panów do wyzyskiwania chłopów pańszczyźnianych. Później w 
okresie rewolucji burSuazyjnych, gdy młoda burSuazja walczyła o wolności 
demokratyczne, Watykan stanął w szeregach obrońców starego porządku 
błogosławiąc i wysługując się 
"świętemu przymierzu" carów i cesarzy 
zagradzających Sołdackim bagnetem drogę 
ludom do wolności. 
 
Od chwili gdy burSuazja realizując swoje klasowe cele odSegnała się 
od haseł 
własnej rewolucyjnej młodości, uprawiający juS 
od dawna obok wyzysku feudalnego 
wyzysk kapitalistyczny Watykan stal się 
z kolei wierną 
podporą 
ustroju 
kapitalistycznego. Jako jeden z rzeczników porozumienia i współpracy wszystkich 
wyzyskiwaczy przeciw dąSeniom wyzwoleńczym ludu pracującego. Kiedy w okresie 
imperializmu, w warunkach gnicia kapitalizmu i ogromnego zaostrzenia jego 
sprzeczności wewnętrznych, dla bezwzględnego podporządkowania i ujarzmienia 
całego ludu reakcja ucieka się 
do metod jawnego terroru, Watykan dostarcza jej 
 
broni "ideologicznej" w postaci encyklik Leona XIII i późniejszych papieSy. 
Jednocześnie Watykan udziela poparcia wszystkim ugrupowaniom faszystowskim, 
we Włoszech, w Niemczech, w Austrii, w Hiszpanii i w innych krajach, pomagając 
im bardzo wydatnie w dojściu do władzy i w organizowaniu międzynarodowego 
bloku faszystów do walki z ruchem robotniczym i Związkiem Radzieckim. 
 
I tak np. ówczesny przewodniczący chadeckiego klubu poselskiego we Włoszech De 
Gasperi (obecny premier) oświadczył 2 listopada 1922 roku, Se ministrowie 
chadeccy, którzy weszli w skład rządu Mussoliniego, mogą 
liczyć 
na całkowite i 
"jak najbardziej szczere poparcie" chadeckiej frakcji poselskiej (popolarów). Partia 
popolarów została przez Watykan rozwiązana, aby członkowie jej mogli masowo 
wstępować 
do partii faszystowskiej. 
11 lutego 1929 roku Watykan zawarł z rządem faszystowskim oficjalny sojusz 
polityczny. 29 czerwca 1931 roku papieS 
Pius XI wydał encyklikę 
"Non abbiamo 
bisogno", w której jest mowa o wdzięczności kościoła i religii dla faszyzmu za to, Se 
zlikwidował on "naszego wroga, socjalizm", o "wiecznej wdzięczności za to, co 
zostało uczynione we Włoszech (przez faszyzm) dla religii", a takSe o tym, Se 
poparcie Watykanu przynosi faszyzmowi wielkie korzyści polityczne. W imię 
tych 
korzyści Watykan poparł napaść 
faszystów włoskich na Abisynię, republikę 
hiszpańską 
i Albanię 
oraz udział Włoch w II wojnie światowej po stronie Niemiec 
hitlerowskich. 
 
W październiku 1930 roku Watykan polecił Brüningowi i innym przywódcom 
katolickiej partii "Centrum" w Niemczech nawiązać 
stały kontakt polityczny z 
Hitlerem. W pierwszych dniach stycznia 1933 roku jezuicki wychowanek i agent 
Watykanu von Papen poinformował Hitlera, Se sytuacja dojrzała juS 
do objęcia przez 
niego władzy i Se Watykan gotów Jest udzielić 
Hitlerowi politycznego poparcia. 30 
stycznia 1933 roku Hitler został kanclerzem, a von Papen — wicekanclerzem. 
 
Reakcyjny episkopat niemiecki udzielił Hitlerowi pełnego poparcia. Przywódca 
Centrum prałat Kaas nazwał publicznie Hitlera "bojownikiem wysokich ideałów, 
który uczyni wszystko, co trzeba, dla ratowania narodu niemieckiego". 23 marca 
1933 roku Hitler oświadczył, Se w chrześcijaństwie widzi "niezachwiany fundament 
moralności; dlatego obowiązkiem naszym jest utrzymanie i rozwijanie przyjaznych 
stosunków ze Stolicą 
Apostolską". 5 lipca 1933 roku Watykan uznał, Se dalsze 
istnienie katolickiej partii "Centrum" jest juS 
niepotrzebne. Wydana została wówczas 
odezwa, w której czytamy: "Rozwój sytuacji politycznej w Niemczech oparł Sycie 
polityczne na zupełnie nowych podstawach, w których nie ma miejsca na działalność 
partii politycznych. Dlatego w porozumieniu z kanclerzem Hitlerem niemieckie 
Centrum postanowiło się 
niezwłocznie rozwiązać". 20 lipca 1933 roku został 
zawarty konkordat podpisany w imieniu Hitlera przez von Papena a w imieniu 
papieSa przez kardynała Pacellego (obecnego papieSa Piusa XII). 
 
Watykan był i jest sojusznikiem i protektorem wszystkich ugrupowań 
faszystowskich, poczynając od hitlerowców, faszystów włoskich i austriackich, 
hiszpańskich franckistów, belgijskich rexistów Degrelle'a, chorwackich faszystów 
Pawelicza, słowackich hlinkowców księdza Tiso, portugalskich faszystów Salazara, 
węgierskich faszystów kalwina Horthyego, polskich oenerowców i ozonowców itd. 
 
Gdy zezwierzęceni faszyści niemieccy zrealizowali za aprobatą 
USA i Anglii swe 
plany podpalenia świata, gdy obracali w gruzy tysiące miast, torturowali i mordowali 
miliony ludzi w obozach śmierci, lochach gestapo, egzekucjach publicznych papieS 
Pius XII przyjmował na codziennych audiencjach niemieckich zbrodniarzy 
wojennych i udzielał im ojcowskiego błogosławieństwa. 
 
Po historycznym zwycięstwie ZSRR nad hitleryzmem, w obliczu wzrostu ruchu 
robotniczego i radykalizacji mas, w tej liczbie i katolików, Watykan zmienił taktykę 
 
 
ratowania kapitalizmu i zaczął wskrzeszać 
stare partie chrześcijańskodemokratyczne, 
te same, przy pomocy których w okresie międzywojennym ułatwiał 
faszystom "legalne" dojście do władzy. Chadecy włoscy i francuscy dokładali teraz 
wszelkich sił, aby hamować 
rozmach walki mas pracujących z faszyzmem i nie 
dopuścić 
do naruszenia podstaw ustrojowych kapitalizmu. 
 
Chrześcijańscy demokraci Włoch, Francji, Austrii i Niemiec Zachodnich pełnią 
dziś 
rolę 
jawnej agentury imperializmu amerykańskiego. Zdradzając cynicznie swe 
własne narody przekształcają 
swoje własne kraje w kolonie amerykańskiego 
kapitału, w bazy wypadowe dla rozpętywanej przez ich mocodawców trzeciej wojny 
światowej przeciwko Związkowi Radzieckiemu i krajom demokracji ludowej. Chcąc 
przekształcić 
okupowane i ujarzmione przez siebie kraje w politycznie i 
gospodarczo zaleSne kolonie Wall Street, usiłując zamienić 
te kraje w poligon 
wojenny, a ich obywatelom szykując rolę 
mięsa armatniego napotykają 
Stany 
Zjednoczone na rosnący opór narodów. By zdławić 
ten opór, dąSą 
one do 
zlikwidowania resztek swobód demokratycznych w uzaleSnionych od siebie krajach 
 
— stawiają 
na odbudowę 
partii faszystowskich. W tych zbrodniczych machinacjach 
Watykan i sprzedajni politycy chadeccy odgrywają 
rolę 
wspólników i pośredników. 
Ale mimo jezuickiej perfidii polityków watykańskich, mimo ich biegłości w motaniu 
sieci intryg politycznych, mimo usiłowań 
rozpętania fanatyzmu religijnego na uSytek 
podSegaczy do nowej wojny ponosi Watykan klęskę 
za klęską. 
 
Watykan napotkał na zdecydowany odpór ze strony klasy robotniczej i skupionych 
wokół niej wszystkich zdrowych patriotycznych sił narodów, pchanych w odmęty 
katastrofy przez imperializm amerykański. Miliony ludzi pracujących przejrzały 
intencje obłudnych polityków watykańskich i odwracają 
się 
od nich. Świadczy o tym 
 
m. in. fiasko sławetnej ekskomuniki papieskiej, świadczy o tym głęboki kryzys w 
łonie partii chadeckich, świadczą 
o tym wreszcie wypadki opisane w niniejszej 
ksiąSce. Nawet w kołach zbliSonych do samego ośrodka knowań 
watykańskich 
budzi się 
zwątpienie, przekonanie o nieuniknionym bankructwie polityki 
wysługiwania się 
imperialistom wbrew interesom i woli narodów, otwierają 
się 
oczy 
ludziom najmniej zdawałoby się 
podatnym na głos prawdy. Odbiciem tych głębokich 
procesów zawodzących w opinii publicznej kapitalistycznych krajów Europy jest 
wystąpienie byłego jezuity Tondiego. 
Z PAMIĘTNIKA 
ALIGHIERO TONDIEGO 
 
 
I W czerwcu 1951 roku Gedda rozpoczął pertraktacje z faszystami 
 
Po wyborach z 18 kwietnia 1948 r. we Włoszech ujawniło się 
i w szybkim tempie 
zaczęło narastać 
niezadowolenie z praktyk chrześcijańskiej demokracji i rządów De 
Gasperiego. Wywołało to zaniepokojenie kół katolickich: podczas gdy ludzie dobrej 
woli z przykrością 
zdawali sobie sprawę 
z faktu bezczeszczenia przez partię 
rządową 
Ewangelii, wśród sfer rządzących Watykanem i przywódców grup 
społecznych związanych tradycyjnymi więzami ze Stolicą 
Apostolską 
zaczęła 
kiełkować 
obawa, Se podczas następnych wyborów oburzone masy włoskie nie 
oddadzą 
tylu głosów na chrześcijańską 
demokrację, co w roku 1948. 
 
NaleSało się 
więc zaasekurować. Widziano dwa wyjścia z tej sytuacji i obydwu 
próbowano:: bądź 
"uzdrowienie wewnętrzne" chrześcijańskiej demokracji, bądź 
teS 
utworzenie w szybkim czasie nowej partii burSuazyjnej, zdolnej zająć 
w oczach 
opinii publicznej miejsce chrześcijańskiej demokracji i otrzymać 
w spadku po niej 
dziedzictwo wyborcze i polityczne. 
Ze względu na pewien splot wydarzeń 
miałem sposobność 
wziąć 
udział — niekiedy 
bezpośrednio, niekiedy zaś 
marginesowo — w kilku fazach zarówno jednego, jak 
drugiego rozwiązania. Mogłem dzięki temu przekonać 
się 
osobiście — prawie Se namacalnie, 
do jakich potwornych i paradoksalnych przymierzy, całkowicie 
sprzecznych z doktryną 
i duchem Chrystusa, gotowi są 
uciec się 
przywódcy 
Watykanu z obawy przed niebezpieczeństwem zagraSającym ich niegodnym 
przywilejom. 
 
Nie przypadkowo, lecz świadomie prowadzę 
od wielu lat dokładny pamiętnik, w 
którym notuję 
wszystkie waSniejsze wydarzenia dnia. Tak więc, jeśli chodzi o 
interesujące nas tu wypadki, ograniczę 
się 
do podania zapisków z mojego 
pamiętnika, do podania nagich faktów, pomijając ze zrozumiałych względów to 
wszystko, co nie wiąSe się 
z wydarzeniami politycznymi i dotyczy prywatnych 
spraw zainteresowanych osób. Zresztą 
czytelnik sam będzie miał moSność 
wydania 
sądu. 
 
W celu bardziej jasnego i obiektywnego przedstawienia wypadków, w których 
uczestniczyłem, muszę 
się 
cofnąć 
do dość 
odległego okresu — do czerwca 1951 
roku. W tym to właśnie miesiącu pań 
Leonardo Salmieri zwrócił się 
do mnie z 
prośbą, abym go przedstawił profesorowi Luigi Gedda, zajmującemu wówczas 
stanowisko wiceprzewodniczącego Akcji Katolickiej. PoniewaS 
prośba ta nie kryła 
w sobie nic nadzwyczajnego, nie pytałem o przyczyny. Zarówno przedtem jak i 
potem wiele osób zwracało się 
do mnie z podobną 
prośbą; zwracały się 
one do mnie, 
jak do kaSdego innego kapłana znanego na terenie Włoch. Z zasady 
ustosunkowywano się 
pozytywnie do tego rodzaju próśb. Zresztą 
było rzeczą 
powszechnie wiadomą, Se Gedda chętnie wszystkich przyjmuje. Dlatego teS 
bez 
wahania zaopatrzyłem pana Salmieriego w mój bilet wizytowy z odpowiednim dopiskiem. 
 
 
Salmieri pisywał na łamach "Giornale d'Italia"1. Jak się 
później dowiedziałem, był 
uczestnikiem "republiki Salo" 2, walczył 
 
1 Znany dziennik faszystowski. — Red. 
 
2 Nazwa pochodzi od malej miejscowości we Włoszech północnych, w której mieściła się 
siedziba "rządu" 
marionetkowej "republiki". Kiedy po Stalingradzie stalą 
się 
widoczna nieuchronność 
klęski hitleryzmu, część 
wielkiej 
burSuazji i arystokracji włoskiej postanowiła ratować 
kapitalizm przez poświęcenie Mussoliniego i przejście od 
wysługiwania się 
imperializmowi niemieckiemu do wysługiwania się 
imperializmowi amerykańskiemu. Koła te 
posłuSyły się 
monarchia, która firmowała swoim autorytetem "przewrót" Badoglia. W odpowiedzi na to część 
faszystów 
 
zaprzedanych całkowicie Niemcom proklamowała "republikę 
socjalna Salo", która faktycznie była ekspozytura 
hitlerowskiej okupacji Włoch północnych. — Red. 
 
w szeregach "czarnych brygad" 1 , naleSał do MSI 2 i był ściśle związany z Augusto 
Turatim 3 i z FAR 4. 
 
Salmieri w czasie rozmowy z Gedda zaproponował mu stworzenie ruchu 
młodzieSowego, który zgrupowałby wszystkie siły antykomunistyczne na terenie 
Włoch, katolickie i niekatolickie, partyjne i bezpartyjne. Ruch ten pomyślany był 
jako zaląSek nowej masowej partii, która by zastąpiła chrześcijańską 
demokrację 
podczas najbliSszych wyborów samorządowych oraz — a raczej przede wszystkim 
 
— podczas wyborów do parlamentu, mających się 
odbyć 
w 1953 roku. Gedda z 
zainteresowaniem przyjąłtę 
propozycję 
i wyraził na nią 
zgodę. 
Podczas gdy Salmieri nawiązywał pierwsze kontakty z organizacjami 
młodzieSowymi MSI ugrupowań 
monarchistycznych i liberalnych, zostałem 
wezwany przez Geddę, który polecił mi, abym z bliska śledził te poczynania. Z 
niezadowoleniem przyjąłem to polecenie i powiedziałem Geddzie, Se z powodu 
piastowanej przeze mnie godności kapłańskiej moje mieszanie się 
do tych spraw 
uwaSam za niewskazane. Poza tym oświadczyłem, iS 
wydaje mi się 
nonsensem, aby 
katolicy — a przede wszystkim Akcja Katolicka — zawierali porozumienia z 
faszystami. W moim przekonaniu tego rodzaju krok podkopałby — rzecz jasna — w 
umysłach wierzących prestiS 
Kościoła, prestiS 
w powaSnym zresztą 
stopniu juS 
zachwiany wskutek nieszczęsnej polityki chadecji. W odpowiedzi na moje 
wątpliwości Gedda stwierdził, Se chadecja jest "nędzną" partią 
przypominającą 
tonący okręt, Se nie powinniśmy juS 
na nią 
liczyć 
i Se powinniśmy pójść 
w innym 
kierunku. A tymczasem Salmieri nie tracił czasu. Zapewniał, iS 
pierwsze 
 
1 Oddziały wojskowe, składające się 
z wypróbowanych faszystów, będące odpowiednikiem hitlerowskich SS. — 
 
Red. 
 
2 MSI — Movimento Sociale Italiano (Włoski Ruch Społeczny), jawnie działająca partia faszystowska we 
Włoszech. — Red. 
 
3 Były sekretarz generalny partii faszystowskiej. — Red. 
4 Fronte Anti Rivoluzionario — na wpół legalna organizacja faszystowska o charakterze wojskowym. Grupuje róSnego 
rodzaju wyrzutków i męty społeczne. Głównym jej celem jest walka z partiami i organizacjami robotniczymi na terenie 
Włoch. — Red. 
 
kontakty okazały się 
bardzo korzystne; podkreślał konieczność 
dalszej działalności 
w tym kierunku zalecając jednak ostroSność. Mówił o konieczności załoSenia 
tygodnika, na łamach którego mogłyby się 
ukazywać 
artykuły znanych osobistości 
 
— Geddy, Turatiego i innych — ze specjalnym jednak uwzględnieniem młodych, 
tygodnik ten powinien być 
na najwySszym poziomie, jeSeli chodzi o szatę 
graficzna, 
niezaleSnie od kosztów, jakie by to za sobą 
pociągało. NaleSałoby poza tym 
pomyśleć 
o dzienniku programowym. Po pewnym okresie czasu i po postawieniu 
pracy organizacyjnej na wysokim poziomie oraz wzmocnieniu ideologicznym i 
utrwaleniu zawartych przymierzy, przewidywano zwołanie dwóch zebrań 
masowych, z których jedno miało się 
odbyć 
w Rzymie (w kinie "Adriano") w dniu 
23 września, drugie zaś 
w Neapolu w dniu 30 tegoS 
miesiąca. Terminy tych zebrań 
nie zostały ustalone w sposób definitywny. 
W tymSe czasie Gedda zaczął publicznie wyjaśniać 
swe stanowisko. W czasopiśmie 
"Collegamento", organie tzw. Comitati Civici (numer 6—7 z lipca), Gedda zamieścił 
krótki artykuł wstępny zatytułowany "Po wyborach". Po podkreśleniu wysiłku i 
sukcesów odniesionych przez Comitati Civici 'W walce wyborczej, po wskazaniu na 
"wyjątkowy brak zmysłu politycznego" chrześcijańskiej demokracji (chodziło o 
wywołany w tym okresie kryzys rządowy) Gedda stwierdził: "Wszyscy doskonale 
wiedzą, Se Comitati Civici nie są 
partią. Ale są 
one organizacją 
rozwijającą 
działalność 
polityczną 
i mającą 
prawo wyrazić 
swe zdanie o zjawiskach 
zachodzących w naszym Syciu społecznym. Prawo to, usankcjonowane 
osiągnięciami Comitati Civici w czasie ostatnich wyborów, pozwala nam obecnie na 
bardziej wyraźne niS 
dotychczas wyraSenie swego stanowiska. Nie ulega 
wątpliwości, Se uczynimy to, gdyS 
w obecnych warunkach prawo staje się 
obowiązkiem, zaś 
niewykonanie tego obowiązku byłoby wysoce karygodne". 
 
1 Komitety Obywatelskie — organizacja powołana do Sycia przez Watykan, Akcję 
Katolicką 
i chrześcijańska 
demokrację 
w okresie poprzedzającym wybory powszechne we Włoszech w kwietniu 1949 roku. Swą 
bezczelną 
i nie 
przebierającą 
w środkach propagandą, akcją 
terrorystyczną 
i gwałtem — organizacja ta w niemałym stopniu przyczyniła 
się 
do sfałszowania woli narodu włoskiego w czasie wyborów powszechnych (w 1948 r.) oraz wyborów samorządowych 
(w 1951 i 1952 r.). — Red. 
 
Artykuł ten wywołał wiele hałasu i przeraSenia w kołach chrześcijańskiej 
demokracji. Został on przyjęty jako sygnał ostrzegawczy wskazujący na konieczność 
nowego przegrupowania sił politycznych kraju, które powinno nastąpić 
w celu, 
który co prawda bliSej nic został dotychczas określony, ale będzie określony juS 
wkrótce. 
 
Przychylając się 
do próśb Salmieriego i Geddy spotkałem się 
z Augusto Turatim. 
Rozmowa odbyła się 
dnia 23 lipca o godz. 18.30 i trwała prawie godzinę. Turati 
oświadczył, Se jest przyjacielem Geddy, wyraził swe zadowolenie z realizowanych 
planów, ale równocześnie miał pewne zastrzeSenia. Nie Akcja Katolicka ale 
Comitati Civici, siła w pewnym sensie polityczna — mówił — powinny 
uczestniczyć 
w realizacji planu opracowanego przez Geddę, gdyS 
"chodzi 
oczywiście o uratowanie Włoch przed komunizmem, ale równocześnie o 
zabezpieczenie ich przed niedołęSnymi rządami chadecji". Dodał teS, Se podczas gdy 
Gedda czyni wysiłki w kierunku zgrupowania sił młodzieSy, on, Turati, będzie 
działał wśród dorosłych w celu stworzenia ogółnowłoskiej federacji wszystkich 
organizacji kombatanckich, niezaleSnie od ich kierunku politycznego: od 
uczestników "republiki Salo" do organizacji działających we Włoszech 
 
południowych, z wyłączeniem, rzecz jasna, organizacji partyzanckich. Poinformował 
mnie, Se 4 listopada odbędzie się 
w Rzymie zlot i kongres tych organizacji. 
Potrzebna mu jest jednak "pomoc", o czym naleSy zawiadomić 
Geddę. 
 
Dnia 24 lipca o godzinie 19.30 odwiedziłem Geddę 
w jego mieszkaniu na via 
Conciliazione. Zapytał mnie o stanowisko Turatiego, które mu zreferowałem. Gedda 
je zaaprobował. Zloty młodzieSy na terenie Rzymu i Neapolu powinny były mieć 
charakter nacjonalistyczny. NaleSało stworzyć 
komitet młodzieSowy, w skład 
którego weszliby przedstawiciele róSnych partii, które przyjęły propozycje 
Salmieriego, z ramienia zaś 
Comitati Civici — niejaki Walter Persegati. NaleSało teS 
stworzyć 
"nadkomitet", do którego weszliby ludzie starsi, o głośnych nazwiskach, 
jak np. Turati i Borghese 1. Do zadań 
tego "nadkomitetu" naleSałoby m. in. 
opublikowanie odezwy skierowanej do narodu. O pieniądze postara się 
on, Gedda; 
naleSy jednak zachowywać 
daleko idącą 
ostroSność. 
 
Salmieri kontynuował swą 
działalność. Uzyskał bezpłatnie papier potrzebny do 
wydawania tygodnika oraz poparcie wielkiej włoskiej firmy wydawniczej, nie udało 
mu się 
jednak dojść 
do porozumienia z Sadnym wydawcą. "Proszę 
się 
tym nie 
martwić 
—oświadczył mi telefonicznie Gedda — ja się 
tym zajmę. W najgorszym 
wypadku skorzystamy z drukarni Akcji Katolickiej nie ujawniając tego oczywiście". 
Spotkałem się 
z nim 4 września około godziny 20.30. 
 
"Jestem zdecydowany — powiedział — i musimy pójść 
śmiało naprzód. Niestety, 
znajduję 
się 
w sytuacji psa uwiązanego na łańcuchu — nie mogę 
robić 
tego, co chcę. 
Chrześcijańska demokracja, Montini2, zwolennicy Dossettiego3, FUCI4 — 
«absolwenci katoliccy» — są 
moimi wrogami". — "A papieS?" — "Nie widzę 
potrzeby mówienia o papieSu. Ale co do niego, jestem spokojny". — "A Veronese?" 
5 "Nie ma się 
co z nim liczyć, to niedołęga. 
 
II Poufna misja ojca Leibera 
 
NajpowaSniejszym wydarzeniem w tym początkowym okresie działalności 
politycznej Geddy było zebranie przedstawicieli organizacji młodzieSowych MSI, 
monarchistów i liberałów, które odbyło się 
dnia 6 września w Papieskim 
Uniwersytecie Gregoriańskim. 
 
1 KsiąSę 
Valerio Borghese — przedstawiciel arystokratycznej rodziny rzymskiej, znany faszysta, w czasie wojny 
dowodził oddziałem wojskowym, znanym pod nazwą 
"X MAS". Odznaczył się 
wyjątkowym okrucieństwem wobec 
oddziałów partyzanckich i ludności cywilnej. Skazany początkowo na karę 
więzienia, zosta} w krótkim czasie 
wypuszczony na wolność 
prze;'. "chrześcijański" i "demokratyczny" rząd De Gasperiego, spełniający Jak zawsze 
posłusznie wolę 
mocodawców watykańskich i amerykańskich. Obecnie rozwija wspólnie z innymi faszystami oSywioną 
działalność 
polityczną.— Red. 
 
2 Watykański podsekretarz stanu. — Red. 
 
3 Dosetti — przywódca tzw. "lewicy" chadeckiej. — Red. 
 
4 Katolicka organizacja uniwersytecka. — Red. 5 Vittorino Veronese — od roku 1946 przewodniczący Akcji 
Katolickiej.— Red. 
 
W porozumieniu z zainteresowanymi organizacjami Salmieri od dłuSszego czasu 
pracował nad przygotowaniem tego zebrania, które miało się 
odbyć 
pod 
przewodnictwem Geddy. Dla zainteresowanych partii sprawa ta jednak o tyle nie 
była jasna, Se nic wiedziano, czy Gedda cieszy się 
poparciem papieSa i wySszej 
hierarchii kościelnej. Właśnie odnośnie do tego punktu przedstawiciele 
zainteresowanych partii Sądali gwarancji i nalegali, abym przekazał ich obawy 
Geddzie. — "JeSeli chodzi o papieSa — zapewnił mnie Gedda — to mogą 
być 
spokojni. Oświadczam i proszę 
im to powtórzyć, Se nie działam na własną 
rękę". 
 
Zainteresowanym osobom zapewnienia te wydały się 
niewystarczające. 
Postanowiłem więc zwrócić 
się 
do Jego Magnificencji ojca Dezza, ówczesnego 
 
rektora Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego, o radę 
i wyjaśnienie. Po 
uwaSnym wysłuchaniu mnie, powiedział: "Niech pań 
nadal ostroSnie kontynuuje 
swą 
pracę. Nie ulega wątpliwości, Se to «małSeństwo» między katolikami 
faszystami moSe okazać 
się 
bardzo korzystne. Faszyści są 
zdyscyplinowani i potrafią 
wyjść 
na ulicę. Ludzie tego pokroju są 
nam dzisiaj potrzebni. Chadecy są 
zbyt 
bojaźliwi. Odnośnie do tego, co mówił panu Gedda, nie potrafię 
nic definitywnego 
powiedzieć. Jest to oświadczenie bardzo waSne i naleSy przypuszczać, Se zostało 
ono zaaprobowane przez najwySsze czynniki. Ale jeśli chce pań 
się 
jeszcze upewnić, 
dam panu dobrą 
radę: proszę 
się 
zwrócić 
do ojca Leibera". 
 
Ojciec Leiber — profesor historii Kościoła i równocześnie długoletni sekretarz 
papieSa ustosunkował się 
do całej tej sprawy sceptycznie. "Będę 
rozmawiał; jest pań 
jednak w błędzie sądząc, Sebędzie rzeczą 
łatwą 
uzyskać 
zadowalającą 
odpowiedź. 
Osoba, o której mówimy, robi wraSenie uprzejmej, miłej i impulsywnej. jest to 
jednak tylko złudzenie, któremu ulegają 
jedynie ci, którzy tej nie znają". 
 
Ojciec Leiber przystąpił do realizowania poruczonej mu delikatnej misji jeszcze tego 
samego wieczoru; niczego jednak nie uzyskał. Ojciec Święty oderwał oczy od 
czytanego dokumentu i rzeki: "Gedda?... Chce stworzyć 
nową 
partię? O niczym nie 
wiem". 
 
Zdając sobie sprawę 
z olbrzymiego znaczenia poruszonej sprawy, Leiber nie dat za 
wygraną. Następnego dnia przypuścił nowy atak. Tym razem uzyska} bardziej 
konkretną 
odpowiedź: Ojciec Święty oświadczył, iS 
wiadome mu jest, Se Gedda ma 
zamiar stworzyć 
nowy ruch w celu "oczyszczenia atmosfery politycznej we 
Włoszech" i Se w związku z tym on sam nie wysuwa ze swej strony Sadnych 
obiekcji. 
 
Zdaniem ojca Leibera wypowiedź 
ta była pierwszym i decydującym krokiem w 
kierunku upadku chrześcijańskiej demokracji. Ojciec Dezza, któremu 
zakomunikowałem o przebiegu rozmów, oświadczył: "W takim razie powinien pań 
nadal kontynuować 
rozpoczęte dzieło". 
 
W tym okresie jednak, a zwłaszcza w ostatnim tygodniu sierpnia, echa 
prowadzonych pertraktacji zaczęły przedostawać 
się 
juS 
na zewnątrz i w 
zainteresowanych partiach dało się 
zauwaSyć 
silne poruszenie i zaniepokojenie. 
Dotyczyło to przede wszystkim MSI. 
 
Dnia 23 sierpnia złoSył mi wizytę 
poseł Barduzzi, szef sekretariatu De Marsanicha1. 
Przyjąłem go o godzinie 8.45 rano, w moim biurze, na parterze. Uprzednio 
zawiadomiłem o tym Geddę, który polecił mi go przyjąć. Turati natomiast zajął w tej 
sprawie postawę 
obojętną, wyraSając opinię, Se z samą 
MSI nic się 
nie da zrobić, 
poniewaS 
jest to partia nie ufająca nikomu; naleSy raczej oprzeć 
się 
na byłych 
wojskowych z armii faszystowskiej, znajdujących się 
pod jej wpływami. 
 
Barduzzi był nadzwyczaj uprzejmy, ale wykazał duSą 
naiwność. Naiwność 
ta 
ujawniła się 
m. in. w oświadczeniu, iS 
Akcja Katolicka i Comitati Civici, powinny 
całkowicie zerwać 
z chrześcijańską 
demokracją 
i popierać 
jedynie MSI, a to z tego 
powodu, Se — zdaniem jego — jest to jedyna partia mająca zapewnioną 
przyszłość 
zdolna bronić 
interesów katolików, Jedyna partia, która zdolna jest odnieść 
zwycięstwo podczas wyborów politycznych. 
 
l Przywódca MSI. — Red. 
 
Powstrzymałem się 
od własnych uwag, ograniczając się 
jedynie do zapewnienia, Se 
przekaSę 
wszystko Geddzie. I tak rzeczywiście uczyniłem. Po wysłuchaniu 
 
sprawozdania Gedda określił propozycje MSI jako idiotyzm. Śmiał się 
przy tym do 
rozpuku. "Biedni faszyści! — powiedział. — Są 
zarozumiali i głupi". 
 
Następną 
rozmowę 
przeprowadziłem z Gedda w Instytucie "Maria Assunta" przy via 
Transpontina. Było to 6 września, tego właśnie dnia mieli się 
spotkać 
przedstawiciele zainteresowanych partii. Przy naszej rozmowie obecny był równieS 
Salmieri. Gedda nie mógł nas przyjąć 
natychmiast, musiał bowiem wygłosić 
przemówienie do zebranych kapelanów Akcji Katolickiej. Wezwał mnie 
powiedział: "W przemówieniu, które mam wygłosić, podam mój program. Niech pań 
posłucha, a będzie pań 
zadowolony". 
 
Było to rzeczywiście waSne przemówienie: ukazało mi ono horyzont polityczny 
Geddy. Nakreślona przez niego koncepcja stała się 
następnie wytyczną 
programową 
ruchu, który starał się 
on stworzyć. 
 
Pozwalam sobie zacytować 
kilka zdań, szczególnie przypominających swym stylem 
wypowiedzi z okresu faszyzmu: 
"Zanim umoSliwimy ludziom wiarę 
w ideały ponadnaturalne, naleSy im udostępnić 
ideał naturalny, który reprezentowany jest wyłącznie przez naród". "Wśród 
członków Akcji Katolickiej musimy utrwalić 
przy pomocy wszelkich dostępnych 
środków ideę 
istnienia państwa włoskiego". 
 
"Jak dotychczas — komentował te wypowiedzi Salmieri — nie widzę 
w tym nic 
nadzwyczajnego". 
 
Gedda ciągnął dalej: "PoniewaS 
związki małSeńskie są 
z zasady zawierane między 
Włochami, a więc istnieje włoski typ rasowy, dlatego teS 
następuje stale 
wzmacnianie jakości krwi...". "Krew to nie woda. Trzeba mieć 
oczy otwarte na ten 
 
fakt..." ..Rząd, który zapomina o tym, jest rządem słabym, jest złym administratorem 
interesów narodowych..." 
 
"W tym stanie rzeczy Akcja Katolicka jest silą 
apolityczną, czego jednak w Sadnym 
wypadku nie moSna powiedzieć 
o Comitati Civici; siły te nie mogą 
być 
postawione 
poza nawiasem Sycia politycznego narodu, szczególnie ze względu na ich decydujący 
wkład w zwycięstwo chrześcijańskiej demokracji w dniu 18 kwietnia. Dlatego 
teS 
mamy prawo wypowiedzieć 
nasze zdanie, mamy prawo do krytyki i do działania 
według naszej woli... Władze katolickie postarają 
się, aby ich glos był usłyszany". 
 
Zakończywszy swe przemówienie i uwolniwszy się 
od otaczających go ludzi, 
Gedda powiedział mi, Se mocno Sałuje, ale — niestety — nie będzie mógł 
uczestniczyć 
w zebraniu wyznaczonym w tym dniu na godzinę 
21, gdyS 
musi 
wyjechać 
do AsySu. Prosił więc, abym go zastąpił. "Ojcze — powiedział — niech 
pań 
wystąpi w moim imieniu; wszak zna pań 
juS 
moje myśli". 
 
Tak więc tego samego dnia o godzinie 21 w biurze moim, w Papieskim 
Uniwersytecie Gregoriańskim, zebrali się 
Salmieri i przedstawiciele partii: ksiąSę 
Vanni-Teodorani (zięć 
Arnalda Mussoliniego, prawa ręka Grazianiego, uczestnik 
kolumny, która wraz z "ducem" wybrała się 
do Dongo1), Renato Ambrosi — De 
Magistris, Teodoro Cutolo i Emilio Di Nunzio. Vanni reprezentował komitet tzw. 
"republiki socjalnej", Ambrosi — Narodową 
Partię 
Monarchistyczną, Cutolo — 
Partię 
Liberalną, Di Nunzio — Unię 
Monarchistów Włoskich. 
 
Przeanalizowano ogólną 
sytuację 
polityczną 
i stwierdzono, Se chrześcijańska 
demokracja nie jest zdolna kierować 
losami kraju. Zebrani zgodzili się, Se jedynym 
wyjściem z tej sytuacji jest realizacja planu Geddy, tj. utworzenie nowej partii 
masowej. Stwierdzili, Se konieczne jest zgrupowanie szerokich mas, których jakoby 
 
jedynymi przedstawicielami są 
właśnie oni, dodając Se jest to Jedyny sposób 
zagrodzenia drogi komunizmowi. 
 
1 Chodzi o grupę 
z Mussolinim na czele, który w ostatniej fazie wojny, w obliczu nieuniknionej klęski faszyzmu, 
usiłował uciec z Włoch do Szwajcarii. Plan ucieczki nie powiódł się 
jednak dzięki czujności partyzantów włoskich', 
którzy grupę 
tę 
zatrzymali w okolicach miasteczka Dongo. Najbardziej skompromitowani przedstawiciele faszystów 
zostali następnie skazani przez Trybunat Wojskowy na karęśmierci i rozstrzelani. — Red. 
 
Podczas tego zebrania, obserwując podniecenie zebranych osób, ich 
powierzchowność 
i wulgarność, z Jaką 
dyskutowali i roztrząsali podstawowe 
zagadnienia polityczne i ekonomiczne, odczuwałem wewnętrzne cierpienie. Nędza 
moralna partii reprezentowanych przez wspomnianych wySej uczestników zebrania 
była widoczna. Całą 
swą 
wiarę 
pokładano w Geddzie w nadziei, Se uda się 
uzyskać 
od niego odpowiednie środki, aby reprezentowane przez nich partie mogły zdobyć 
większe wpływy i zapewnić 
sobie przyszłość. 
 
Słuchając wynurzeń 
o setkach milionów lirów, które Akcja Katolicka "z całą 
pewnością" im podaruje, zdawałem sobie sprawę 
z komizmu i równocześnie 
tragizmu tego zebrania. Podczas gdy we Włoszech panowała nędza, mówili oni o 
milionach lirów, które w przekonaniu biedaków są 
wydatkowane zgodnie z duchem 
sprawiedliwości i chrześcijańskiego miłosierdzia. 
 
Na zakończenie podkreślono konieczność 
wydawania tygodnika i zwołania dwóch 
zebrań: jednego w Rzymie, drugiego w Neapolu. Po osiągnięciu całkowitego 
porozumienia w tych sprawach zebranie zakończono. 
 
III Gedda nowym "męSem opatrznościowym'". Program polityczny klerofaszystów 
 
 
Zebranie w dniu 6 września, w którym uczestniczyli przedstawiciele partii 
politycznych sprzymierzonych z Geddą 
— faszyści, monarchiści i liberałowie — 
stanowi jak gdyby zakończenie "pierwszego etapu" działalności politycznej Geddy. 
Równocześnie stworzyło ono przesłanki do rozpoczęcia "drugiego etapu", którym 
obecnie się 
zajmiemy. 
 
Po zawarciu przymierza między wymienionymi wySej partiami i Akcją 
Katolicką 
naleSało nadal kontynuować 
rozpoczęte dzieło. Z wielu przyczyn stało się 
jednak 
inaczej. Wahania nurtujące Geddę 
były odzwierciedleniem wahań 
nurtujących 
wySszą 
hierarchię 
watykańską. Ta ostatnia była niezdecydowana, ale nie z powodu 
jakiejś 
wstydliwości, nie z obawy przed zawarciem haniebnego porozumienia 
między aktywnymi katolikami a grupami faszystowskimi, ale z tej prostej przyczyny, 
Se wybór między chrześcijańska demokracja — z jednej strony — a zarysowującym 
się 
na horyzoncie politycznym Włoch nowym ugrupowaniem politycznym — z 
drugiej — był dość 
trudny. WySsza hierarchia nie wiedziała, która z tych partii 
będzie lepszym reprezentantem jej interesów i pewniejszym gwarantem zachowania 
jej dotychczasowych przywilejów. 
 
Na podstawie zdania, które usłyszałem od Geddy w dniu 5 września (było to w 
czasie krótkiej rozmowy, która miała miejsce w centralnej siedzibie Akcji 
Katolickiej), orientowałem się, Se jego swoboda działania jest silnie ograniczona i Se 
kaSde jego posunięcie jest ściśle kontrolowane przez Watykan. Gedda wyraził 
opinię, Se wskutek przeraSenia, jakie wzbudzę 
w kierownictwie chadecji 
prowadzone pertraktacje, będzie moSna dokonać 
"wewnętrznego uzdrowienia" 
chrześcijańskiej demokracji. Do tego celu zmierzał on od kilku miesięcy, a w 
szczególności od chwili opublikowania na łamach "Collegamento" (numer lipcowy) 
swego słynnego i pełnego gróźb artykułu pt. "Po wyborach". Dodał teS, Se taka jest 
wola "góry". "W kaSdym razie — pisał w swym artykule Gedda — jeśli 
 
chrześcijańska demokracja nie zareaguje na to 1, to tworzona przez nas organizacja 
polityczna przejdzie od gróźb do czynów". 
 
W rzeczywistości jednak chodziło o coś 
innego. Watykan nie był jeszcze 
zdecydowany, wahał się 
w podjęciu ostatecznej decyzji. W czasie rozmowy, którą 
przeprowadziłem później (dnia 18 października) w Watykanie z monsignore 
Montinim (zastępca sekretarza stanu i prawa ręka papieSa w sprawach politycznych), 
zorientowałem się, Se chrześcijańska demokracja traktowana jest jak tonący okręt; 
niemniej kierownicy polityki watykańskiej nie byli jeszcze zdecydowani, czy 
nadeszła odpowiednia chwila, aby pozwolić 
mu pójść 
na dno. Ich zamiarem było 
stworzenie moSliwości podwójnego rozwiązania, zdobycie obosiecznego miecza: 
 
1. Tj. nie posłucha całkowicie Geddy. — Red. 
z jednej strony popierać 
chrześcijańską 
demokrację, z drugie} zaś 
— pomagać 
Geddzie w tworzeniu partii klerykalno-faszystowskiej. W odpowiedniej chwili, 
posiadając w swym ręku obydwie-siły, zadecydują, na której z nich korzystniej jest 
się 
oprzeć. 
 
Po pierwszym zebraniu, które wySej opisałem, Gedda powiedział mi, Se pragnie 
osobiście poznać 
przedstawicieli zainteresowanych partii. Dnia 27 października o 
godzinie 12.30 spotkał się 
przy ul. Conciliazione z przedstawicielami faszystów: z 
Vanni i Caradonną. Dnia 31 października o godzinie 12 (w tym samym lokalu) odbył 
dłuSszą 
rozmowę 
z Savaresem i Guglielmim, reprezentującymi Unię 
Monarchistów 
Włoskich. "Wszyscy — doniósł mi następnie Salmieri, który otrzymał polecenie 
zbadania ich nastrojów — stwierdzili, Se nareszcie znaleźli «szefa, jakiego pragnęli, 
«męSa opatrznościowego»". 
 
W sprawie składu "nadkomitetu", tj. organu, który miał kierować 
całością, 
zwróciłem się 
do Pierro Pisenti — b. ministra sprawiedliwości w rządzie "republiki 
Salo", męSa zaufania Grazianiego — który poradził mi wybrać 
"nadkomitet" spośród 
następujących osób: Volpe, b. członek faszystowskiej Akademii Włoskiej Carnelutti, 
Carlo Silvestri, Piero Bargellini, Ardengo Soffici, ksiąSę 
Borghese, gen. Esposito, 
gen. Fettrappa-Sandri. Jednak nie ze wszystkimi wymienionymi osobami nawiązano 
kontakt. "NaleSy — mówił Gedda — wciągnąć 
jakiegoś 
posła z chrześcijańskiej 
demokracji. Dobrze byłoby rozejrzeć 
się 
wśród odłamu «vespistów»1, gdzie mam 
wielu przyjaciół". 
 
Vanni kilkakrotnie nalegał (było to w październiku), aby jak najszybciej rozpocząć 
publikację 
dwóch dzienników: w Rzymie i Neapolu. Wydawanie kaSdego z tych 
dzienników wymagałoby subwencji w wysokości około 80 milionów lirów. Poza 
tym naleSało zainteresować 
się 
specjalnym wydawnictwem dla okręgu 
mediolańskiego. Proponowana nazwa dziennika brzmiała: "Il Popolo d'Italia" 2. 
"Dziennik — zapewniał Teodorani — będzie 
 
1 Skrajnie reakcyjne skrzydło chadecji włoskiej. Nazwa pochodzi od nazwiska jego przywódcy. — Red. 
2 Dawna nazwa oficjalnego organu włoskiej partii faszystowskiej. — Red. 
 
miał olbrzymie wzięcie". Gedda, któremu podczas rozmowy w dniu 19 października 
doniosłem o tych sprawach, okazał nieukrywana radość. "Ale — dodał — naleSy 
być 
ostroSnym". Wydawanie tygodnika leSało mu jednak bardzo na sercu. "Wielkie 
zebrania masowe — podkreślił Gedda — nie będą 
mogły mieć 
miejsca, jeśli 
uprzednio nie ukaSe się 
tygodnik". 
 
W rzeczywistości jednak stało się 
inaczej: nie chciano jeszcze doprowadzić 
do 
konfliktu z chrześcijańska demokracja i dlatego starano się 
uniknąć 
wydania nowych 
 
dzienników, gdyS 
musiałoby to doprowadzić 
do rozłamu. Plan Geddy, jak on sam 
kilkakrotnie •mi o tym wspominał, polegał przede wszystkim na opanowaniu 
chrześcijańskiej demokracji poprzez oparcie się 
na oddanych mu w tej partii osobach 
i skierowanie jej działalności politycznej w nakreślonym przez niego kierunku. 
Jedynie w wypadku, gdyby plan ten się 
nie udał, naleSy postawić 
na drugą 
kartę 
— 
to jest na nową 
partię. 
 
 
W tym czasie Salmieri opracował preliminarz wydatków i układ pierwszych 
numerów tygodnika. Gedda zaSądał, aby mu przedstawiono konspekty waSniejszych 
trzech, czterech artykułów i szczegółowo wyjaśnił, jaka powinna być 
linia 
postępowania: Sadnych jawnych ataków na chrześcijańską 
demokrację, walka 'bez 
wytchnienia z komunizmem. "Objętość 
tygodnika — mówił 'Gedda — powinna 
wynosić 
cztery do sześciu stron. Tak, potrzebne mi jest czasopismo podobne do 
wydawanego przez Cucchiego i Magnaniego1, podobne do «Rinascita Socialista» 
(Odrodzenie Socjalistyczne)". 
 
 
Linia ideologiczna tego pisma miała być 
taka, jaką 
nakreślił w swym przemówieniu, 
wygłoszonym dnia 6 września do kapelanów Akcji Katolickiej w Instytucie "Maria 
Assunta" przy via Transpontina. Znane juS 
nam są 
główne zarysy tej ideologii: 
faszyzm i totalizm. 
Niecierpliwiącym się 
faszystom rozwój wypadków wydawał się 
jednak zbyt 
powolny. Dnia 19 października o godzinie 19.30 
 
 
1 Dwaj prowokatorzy, którym w okresie po wyzwoleniu udało się 
dostać 
do szeregów Włoskiej Partii 
Komunistycznej. Po ujawnieniu ich roli zostali z partii usunięci..— Red. 
 
udałem się 
do Geddy. Prosił mnie, abym zakomunikował przedstawicielom 
zainteresowanych partii, Se tygodnik zacznie ukazywać 
się 
mniej więcej od 10 
listopada. W tym dniu dyskutowany będzie preliminarz budSetowy Akcji Katolickiej 
 
na rok 1952. "Jest rzeczą 
jasną 
— dodał Gedda — Se wydatki związane z 
wydawaniem tygodnika nie powinny w nim figurować". 
 
O zebraniach w Rzymie i Neapolu, o planie Turatiego, przestano w ogóle mówić. 
Minął 10 listopada. Vanni niecierpliwił się. "To jest odpowiedni moment dla Geddy! 
Dlaczego nie wykorzystuje tego? My, faszyści, gotowi jesteśmy pójść 
za nim gromadnie". 
 
 
Gedda zaś 
pragnął, aby jeszcze przed wydaniem pierwszego numeru tygodnika 
opracowano definitywnie program nowego ruchu. Wyznaczył on na to okres dwu 
miesięcy. NaleSało teS 
znaleźć 
odpowiedni lokal. Program został opracowany w 
czasie licznych i nie kończących się 
zebrań, w których uczestniczyli przedstawiciele 
zainteresowanych partii. Opracowanie programu było najwaSniejszym 
wydarzeniem "drugiego etapu" pracy politycznej Geddy. 
Na koniec zatwierdził on projekt programu — zbyt długi, aby w całości podać 
go na 
tym miejscu —będący odzwierciedleniem poglądów wyraSonych w omówionym juS 
przez nas przemówieniu z dnia 6 września. Po wstępie następowały punkty 
dotyczące polityki wewnętrznej, zagranicznej i socjalnej. Podaję 
kilka z nich: l) 
uznanie "bohaterstwa" byłych faszystowskich kombatantów zarówno Włoch 
północnych (Salo), jak i Włoch południowych na płaszczyźnie absolutnej równości; 
2) zniesienie ustaw specjalnych przeciwko faszyzmowi i faszystom; 3) 
"zlikwidowanie walki klas" poprzez przeprowadzenie odpowiednich reform 
mających na celu "lepszy i bardziej sprawiedliwy podział bogactw", 4) stworzenie 
ustroju korporacyjnego; 5) zniesienie prawa do strajków (w programie uSyto 
określenia "regulowanie strajków", ale wyjaśniono, Se chodzi o "zniesienie"; nie 
uSyto zaś 
słowa "zniesienie", aby nie wywoływać 
oburzenia' mas); 6) dozbrojenie 
Włoch (zgodnie z zaleceniem Geddy nie wspomniano o pakcie atlantyckim ze 
względu na jego niepopularność). 
 
W dziedzinie ekonomicznej i społecznej panował całkowity chaos. Zdaniem Geddy 
na przykład (rozmowa z dnia 5 stycznia 1952 roku, godzina 20, w jego biurze przy 
via Conciliazione nr l) "bezrobocie powinno być 
zwalczane na drodze wzmoSenia 
produkcji broni". Stanowisko to podzielał Vanni. W czasie rozmowy w dniu 5 
stycznia Gedda definitywnie zatwierdził projekt programu. Przedstawiciele partii 
faszystowskich oczekiwali dalszych rozkazów. Ale w tym czasie Gedda zręcznym 
posunięciem przesunął punkt cięSkości na płaszczyznę 
porozumienia i przymierza z 
faszystami w związku ze zbliSającymi się 
wyborami samorządowymi. 
 
IV Graziani solidaryzuje się 
z Geddq. 
 
Nastąpił okres, który moSna określić 
jako "trzeci etap" działalności politycznej 
Geddy. 
 
Na zebraniu w dniu 5 stycznia 1952 roku nakreślił Gedda linię 
postępowania: 
"Chrześcijańska demokracja nie jest w stanie sama wygrać 
wyborów do parlamentu, 
a prawdopodobnie równieS 
i samorządowych". "Co zamierza pań 
zrobić 
— 
spytałem. — Czy ma pań 
zamiar zastąpić 
ją 
nowym, tworzonym obecnie ugrupowaniem?" 
— "Nie, to nie jest odpowiedni moment" — -odpowiedział z wahaniem, 
po czym dodał: — "Czy nie widzi pań, Se nie mamy na to czasu? Dla stworzenia 
nowej partii potrzebny jest spokój". — "Ale ma pań 
chyba opracowany jakiś 
plan?" 
 
— "Tak — odpowiedział — naleSy wykorzystać 
stosunki polityczne, które w 
'ostatnich miesiącach nawiązaliśmy z MSI i monarchistami, przede wszystkim zaś 
stosunki łączące nas z faszystami. Widzi pań, przed publicznym zbrataniem się 
katolikami MSI i monarchiści powinni w łonie swych partii przeprowadzić 
szeroko 
zakrojoną 
kampanię 
na rzecz Akcji Katolickiej". — "W czyim imieniu — zapytałem 
— mam wystąpić 
z tego rodzaju propozycją? Chyba nie w moim własnym? Tego w 
Sadnym wypadku nie uczynię". — "MoSe im pań 
powiedzieć, Se to jest mój plan. 
A zresztą 
— dodał po chwili zastanowienia -nie wierzę, aby coś 
z tego wyszło". 
Dnia 18 lutego udałem się 
do Geddy w towarzystwie Vanniego. Uczyniłem to na 
skutek wyraźnego, telefonicznego polecenia Geddy. 
 
"Mój plan działania — zapewnił Gedda — pozostał bez zmian. Wydaje mi się 
jednak, Se nie czas obecnie na tworzenie ruchu młodzieSowego. Stoimy w obliczu 
bardziej doniosłych zadań. Musimy stworzyć 
front antykomunistyczny. NaleSy 
myśleć 
o wyborach". 
 
"MoSe pań 
mieć 
do mnie pełne zaufanie — dodał zwracając się 
do Vanniego — 
gdyS 
uczyniłem i uczynię 
wszystko, aby ustawy antyfaszystowskie nie były w 
praktyce realizowane. Wiele juS 
zresztą 
zrobiłem. Widzi pań, Se postępuję 
uczciwie, 
lojalnie i z korzyścią 
dla was". 
 
Vanni uwaSnie przysłuchiwał się 
wypowiedziom Geddy. Wreszcie zaczął wyjaśniać, 
Se w tym stanie rzeczy naleSy się 
oprzeć 
na Grazianim 1. "Od postawy Grazianiego 
zaleSne będzie postępowanie faszystów na terenie całych Włoch. Borghese stał się 
obecnie postacią 
drugoplanową, jest źle widziany w wielu kołach, nawet w łonie 
MSI". 
 
Następnie Vanni zaczął się 
skarSyć, Se mimo zapewnień 
Geddy księSa i członkowie 
Akcji Katolickiej w wielu miejscowościach Włoch zajmują 
wrogą 
wobec faszystów 
postawę. "Postaram się, aby tego więcej nie było — odpowiedział Gedda — ale 
faktem jest, Se faszyści postępowali podobnie. Tym niemniej musimy doprowadzić 
do uspokojenia umysłów zarówno z jednej, jak i z drugiej strony". Vanni 
 
zaproponował, aby Gedda jak najszybciej spotkał się 
z Grazianim. "Zgoda — 
odpowiedział Gedda — chętnie to uczynię. Wiem, Se Graziani jest dobrym, 
praktykującym katolikiem i lojalnym człowiekiem". 
 
1 Radolfo Graziani, były faszystowski wicekról Abisynii, były faszystowski marszałek i szef sztabu, w roku 1943 
organizator sil zbrojnych republiki faszystowskiej w Salo, zbrodniarz wojenny, wypuszczony przez De Gasperiego na 
wolność, obecnie rozwija aktywną 
faszystowska działalność 
polityczna. — Red. 
 
Ustalono kilka wzajemnych zobowiązań. Vanni prosił Geddę, aby nie prowadził 
pertraktacji z MSI bez jego i Grazianiego pośrednictwa. (Gedda, oczywiście, nie 
dotrzymał tych obietnic i odbył, jak mi sam mówił, kilka rozmów z Di Margio z 
MSI; w rozmowie ze mną 
Vanni Salił się 
z tego powodu). Ze swej strony Graziani i 
Vanni mieli postępować 
w podobny sposób w stosunku do Geddy. "O ile 
chrześcijańska demokracja — oświadczył Gedda — będzie starała się 
nawiązać 
kontakt z MSI, to proszę 
mnie natychmiast o tym zawiadomić. Jest rzeczą 
nieodzowną, aby przy tego rodzaju rozmowach był zawsze obecny przedstawiciel z 
Comitati Civici". 
 
Wreszcie poSegnaliśmy się. Przed wyjściem Gedda powaSnym i uduchowionym 
głosem powiedział do Vanniego: "Pragnę, abyście zdali sobie sprawę, Se niezaleSnie 
od dalszego biegu wypadków Kościół was 'nie opuści, nie porzuca i nigdy nie 
porzuci". 
 
Dnia następnego, tj. 19 lutego, o godzinie 10 przed południem przyszedł do mojego 
biura w Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim ksiąSę 
Vanni i zaprowadził mnie 
do Grazianiego. Graziani był bardzo uprzejmy. Zapytał mnie, jakie są 
plany 
polityczne Geddy i co zamierza on robić. Przedstawiłem mu sytuację 
w takim 
świetle, w jakim widział ją 
Gedda. Wyraził całkowitą 
aprobatę. "NaleSy się 
jednak 
śpieszyć 
— dodał — gdyS 
czas ucieka", Po czym zaczął szeroko rozwodzić 
się 
na 
 
temat szeregu zagadnień 
związanych z "republiką 
Salo", Mussolinim, księciem 
Borghese i posłami MSI. 
 
V Pertraktacje między Grazianim a Gedda w sprawie wspólnego klerykalnofaszystowskiego 
bloku wyborczego 
 
Do spotkania między Gedda i Grazianim doszło w końcu marca. Gedda przygotował 
się 
do tego z charakterystyczną 
dla niego pedanterią 
przy równoczesnym 
zachowaniu daleko idących środków ostroSności. Termin spotkania, jak równieS 
związane z tym szczegóły techniczne, Gedda ustalił osobiście z księciem Vannim: 
zainteresowane osoby miały się 
niby przypadkowo spotkać 
w dniu 21 marca o 
godzinie 17 na placu księdza Minzoniego. Stąd Gedda zobowiązał się 
zaprowadzić 
ich na wybrane przez niego miejsce, gdzie miała się 
odbyć 
rozmowa. 
 
Wszystko odbyło się 
zgodnie z ustalonym planem. Na miejsce spotkania przybyli 
Graziani i ksiąSę 
Vanni. Wybranym miejscem rozmowy okazał się 
naroSny dom przy 
via Bruno Buozzi. Dostawszy się 
windą 
na jedno z pięter Gedda otworzył drzwi do 
jakiegoś 
mieszkania. Nikt się 
nie zjawił, odnosiło się 
wraSenie, Se dom jest 
opuszczony. 
 
Gedda mówił długo, z przekonaniem i entuzjazmem. Chodziło mu o zbadanie terenu, 
 
o przekonanie się, czy jego rozmówcy gotowi są 
zawrzeć 
porozumienie z Akcją 
Katolicką 
i chrześcijańską 
demokracją 
w celu stworzenia wspólnego frontu 
antykomunistycznego. Przeszkodą 
były, co prawda, "ustawy Scelby" 1 ale Gedda 
Sywił nadzieję 
— szczególnie po zapewnieniu, jakiego udzielił uprzednio księciu 
Vanniemu na temat "pogrzebania" tych ustaw— Se uda 'mu się 
przezwycięSyć 
tę 
przeszkodę. 
Przede wszystkim Gedda starał się 
przychylnie usposobić 
Grazianiego i Vanniego i 
w tym celu nie Sałował słów krytyki pod adresem chrześcijańskiej demokracji, a 
nawet polityki watykańskiej w ogóle. Następnie zapoznał ich ze swoim programem 
nacjonalistycznym, szczególnie długo zatrzymując się 
nad swą 
ulubioną 
tezą,w 
myśl której "naród jest podstawąSycia ludu, podobnie jak krew jest podstawą 
istnienia". Wiochy — mówił — muszą 
nareszcie zająć 
naleSne im miejsce w 
świecie. Wiochy powinny się 
zbroić 
i być 
przygotowane do wojny. Wychowanie 
wojskowe i duch wojskowy leSą 
u podstaw wielkości kaSdego narodu. I wreszcie, 
jest rzeczą 
konieczną 
stworzenie we Włoszech rządu silnej ręki, który potrafiłby 
odpowiednio zdyscyplinować 
naród i zniszczyć 
komunizm. Następnie Gedda 
ostroSnie przeszedł do omówienia zagadnienia, które mu szczególnie leSało na 
sercu: zagadnienia zbliSającej się 
walki wyborczej. 
 
1. Potoczna nazwa ustawy zabraniającej prowadzenia na terenie Włoch jawnej działalności faszystowskiej. — Red. 
Zdaniem Geddy, konieczność 
stworzenia frontu antykomunistycznego jest rzeczą 
oczywistą. NaleSało więc skupić 
wszystkie siły i przezwycięSyć 
ewentualne 
rozbieSności. Mimo istotnych braków politycznych chrześcijańskiej demokracji nie 
wolno ignorować 
siły, którą 
ona przedstawia. A zresztą 
jest rzeczą 
oczywistą, Se 
naleSy prowadzić 
politykę 
realną, w oparciu o fakty. Biorąc zaś 
pod uwagę 
fakty, to 
 
— zdaniem jego — najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby ani chrześcijańska 
demokracja, ani faszyści nie wystawiali odrębnych list wyborczych: naleSało raczej 
dąSyć 
do stworzenia wspólnej listy, obejmującej wybitnych przedstawicieli Akcji 
Katolickiej, Comitati Civici, MSI, chrześcijańskiej demokracji i niezaleSnych 
faszystów, przede wszystkim jednostki cieszące się 
popularnością 
szerokich mas, 
gdyS 
właśnie te masy "odgrywają 
zawsze decydującą 
rolę". PowySszy plan dotyczył 
Rzymu. JeSeli chodzi o inne miejscowości, to naleSało — zdaniem Geddy — wziąć 
pod uwagę 
miejscowe warunki. 
Graziani i Vanni w zasadzie zgodzili się 
z tym planem. Zdaniem ich — podany 
przez Geddę 
projekt "wspólnej listy" na terenie np. Neapolu nie miał szans 
powodzenia, w Rzymie natomiast jedynie blok tego typu mógłby zapewnić 
zwycięstwo nad komunistami. UwaSali jednak za wskazane podkreślić 
jedną 
istotną 
sprawę: gdyby chadecy wystawili własną 
listę, to współpraca "niezaleSnych 
faszystów" z nimi byłaby rzeczą 
niemoSliwą. Natomiast MSI nie wysuwa takich 
zastrzeSeń. (W dwa dni później Vanni zakomunikował mi, Se porozumienie między 
MSI i chrześcijańską 
demokracją 
nie jest rzeczą 
wykluczoną). 
 
Pod koniec rozmowy Graziani pokazał Geddzie artykuł w dzienniku francuskim, w 
którym była mowa o tym, Se włoska sytuacja polityczna jest w duSym stopniu 
zaleSna od Geddy. Autor artykułu przewidywał daleko idące zmiany w państwie 
włoskim, nie wyłączając moSliwości powołania Grazianiego na stanowisko 
prezydenta, a Geddę 
jako szefa rządu. , 
 
Na tym rozmowa się 
skończyła. Cechowała ją 
przyjazna atmosfera i wzajemne 
zrozumienie. 
 
Dnia następnego ksiąSę 
Vanni wskazał mi na konieczność 
ustalenia kalendarza 
zebrań 
między Grazianim i Geddą. Ze względu 
na "udany start" Vanni nalegał, aby spotkania te miały miejsce przynajmniej raz na 
tydzień. On osobiście pragnął się 
widywać 
z Geddą 
jeszcze częściej. 
 
VI. Zmartwienia monsignore Montiniego 
Liczne pertraktacje prowadzone przez Geddę 
z faszystami, polemiki, ujawnione 
przez prasę 
niedyskrecje i wreszcie szereg wydarzeń, w których nie brałem 
 
bezpośredniego udziału — wszystko to umoSliwiło mi jasne zrozumienie zamiarów 
politycznych i bezpośrednich celów wyborczych manewrów podjętych przez Geddę 
latem 1951 roku. Stało się 
dla mnie rzeczą 
jasną, Se zebrania, dyskusje dotyczące 
programów, projekty dotyczące wydawania prasy, zjazdy masowe — wszystko to 
posłuSyło Geddzie do poznania, wysondowania i zbadania moSliwości zmontowania 
bloku klerykalno-faszystowskiego. Od początkowego projektu ruchu 
młodzieSowego i polemiki ideologiczno-obyczajowej przeszedł Geddą 
do jawnych, 
zdecydowanych i brutalnych pertraktacji przedwyborczych. 
 
Spotkanie Geddą—Graziani umoSliwiło mi zrozumienie, a ściślej mówiąc, 
utwierdziło mnie w przekonaniu, Se poczynania Geddy są 
jedynie małym epizodem 
w rozgrywce odbywającej się 
na o wiele większej szachownicy. Za Geddą 
stały 
osoby, które ogarniały wzrokiem całą 
szachownicę, sam zaś 
przewodniczący Akcji 
Katolickiej, mimo całej pewności siebie, był tylko jedną 
"figurą" — trudno określić: 
wieSą 
czy skoczkiem — w tej grze. 
 
Stojący za Geddą 
gracz długo kombinował, obliczał i zastanawiał się,aS 
doszedł w 
końcu do przekonania, Se jego natarcie w wiosennej bitwie politycznej powinno 
zabezpieczyć 
skrzydła chrześcijańskiej demokracji, odgrywającej nadal rolę 
królowej. W tym celu naleSało wokół chrześcijańskiej demokracji skupić 
pozostałe 
siły i przymierzami zabezpieczyć 
jej pozycję. RównieS 
Geddą, niezaleSnie od swych 
osobistych przekonań, pracował w tym kierunku. Tak więc, stałem sięświadkiem 
nadzwyczaj ciekawego zjawiska: Geddą, który niejednokrotnie z oburzeniem 
wyspowiadał się 
przeciw przywódcom chadecji, obecnie z zapałem brał udział w 
wiązaniu sieci, która miała uchronić 
chadecję 
przed upadkiem, ale która zarazem 
czyniła z chrześcijańskiej demokracji jeszcze bardziej uległego niewolnika i 
posłuszne narzędzie Watykanu. 
 
Kilkakrotnie miałem moSność 
zwrócenia Geddzie uwagi na tę 
sprzeczność.W 
odpowiedzi słyszałem jego ulubione zdanie: "Jestem psem na łańcuchu". Rzecz 
jasna, nie miałem potrzeby pytać, kto trzyma ten łańcuch w ręku. 
 
Przypominam sobie dość 
ciekawe, a nawet rewelacyjne dla mnie wydarzenie. Warto 
 
o nim wspomnieć, chociaSby ze względu na osobę 
mego rozmówcy 
charakteryzujące go wyrafinowanie. Przypuszczam, Se czytelnicy nie będą 
mieli mi 
tego za złe. 
W pierwszej połowie października 1951 roku zwrócił się 
do mnie pewien poseł 
chadecki (aby uchronić 
go przed zemstą 
przywódców jego partii, nie wymienię 
nazwiska, ograniczając się 
do nazwania go panem C.). Pań 
C. oświadczył, Sew 
szeregach chrześcijańskiej demokracji istnieje silny ruch secesyjny, który znacznie 
przybrał na sile po podróSy De Gasperiego do Stanów Zjednoczonych. Zdaniem 
grupy posłów chadeckich — pań 
C. wymienił ich nazwiska — podróS 
De 
Gasperiego była "nie tylko bezuSyteczna, lecz równieS 
zdecydowanie szkodliwa". 
"De Gasperi — dodał poseł C. — związał Włochy z wojenną 
polityką 
Stanów 
Zjednoczonych, nic w zamian nie otrzymując. Z wyraźną 
korzyścią 
dla interesów 
amerykańskich i starając się 
wciągnąć 
nas do wojny przeciw narodom, które nie 
zamierzają 
nas atakować, uczynił z nas mięso armatnie. Pod tym względem Togliatti 
ma rację... Z tego i wielu innych względów ja i moi koledzy nie chcemy, aby przy 
władzy pozostała klika De Gasperiego. Zjednoczyliśmy się 
w tym celu, aby 
zorientować 
się, czy istnieje moSliwość 
usunięcia De Gasperiego i zastąpienia go 
Fanfanim. 
 
Poseł C. poinformował mnie równieS, Se istnieją 
dwa odłamy w łonie ich partii. 
Jeden z tych odłamów pragnie utrzymania De Gasperiego przy władzy do chwili 
 
wyborów do parlamentu, "gdyS 
usunięcie go w chwili obecnej równoznaczne byłoby 
ze zrobieniem przyjemności komunistom i zdezorientowałoby masy 
członkowskie". Natomiast drugi odłam domaga się 
natychmiastowego usunięcia De 
Gasperiego, "gdyS 
— zdaniem ich — mit powstały wokół jego osoby wyraźnie 
zanika, co w konsekwencji moSe doprowadzić 
chadecję 
do klęski wyborczej, a tym 
samym do kompletnej ruiny". "A zresztą 
— dodał poseł C. — Fanfani byłby tak 
krótko przy władzy (do końca kwietnia 1953 r.), Se nie mógłby nawet wywołać 
niezadowolenia w kraju". 
 
Tyle poseł C. Zapewniał on mnie przy tym, Se jest to równieS 
opinia jego kolegów. 
 
"Postanowiliśmy — mówił —zwrócić 
się 
po poradę 
do Watykanu, do prałata 
Montiniego". Poinformował mnie równieS, Se 17 października Montini zaprosił na 
kolacje grupę 
posłów chadeckich: kilku z odłamu Dossettiego, kilku z odłamu De 
Gasperiego. Wydawało się, Se Montini jest za natychmiastowym usunięciem De 
Gasperiego. Zagadnieniem tym interesowali się 
równieS 
najwySsi dygnitarze Akcji 
Katolickiej jak: Vittorio Veronese, monsignor Dall'Acqua, monsignor Pavan. — 
"Ale — dodał poseł C. — trudno jest zorientować 
się 
w rzeczywistych zamiarach 
Montiniego, prosimy więc pana o przedstawienie mu naszych wątpliwości. 
 
W pierwszej chwili odmówiłem jego prośbie podając pierwszy lepszy powód, jaki 
mi przyszedł na myśl. Poseł C. nalegał jednak i aby uwolnić 
się 
od jego 
towarzystwa, w końcu uległem. Poprosiłem o audiencję 
u prałata Montiniego. Ale w 
tym czasie, gdy oczekiwałem na odpowiedź, poruszyłem ten temat z Geddą, który 
oświadczył: "Usunięcie De Gasperiego byłoby, oczywiście, dobrym uczynkiem. Czy 
sądzi pań 
jednak, Se Fanfani jest lepszy od De Gasperiego? Proszę 
mnie dobrze 
zrozumieć: mam na myśli momenty nie natury moralnej, ale politycznej. Mimo Se 
obydwaj pozbawieni są 
rozumu politycznego, to jednak De Gasperi reprezentuje 
 
przynajmniej jakiś 
określony kierunek polityczny, podczas .gdy Fanfani prowadziłby 
politykę 
wyłącznie w imię 
swych osobistych interesów. Wszak Fanfani zdradził 
wszystko i wszystkich po to tylko, aby się 
wybić. Zdradził nawet Dossettiego". 
 
Geddzie nie w smak było, Se postanowiono przedstawić 
to zagadnienie Montiniemu, 
gdyS 
"jest to. człowiek podły, wyzuty z narodowego ducha włoskiego, wrogo 
usposobiony do naszego narodu, a nawet do papieSa". 
 
Dnia 18 października o godzinie 13.30 udałem się 
do siedziby sekretariatu stanu w 
Watykanie, gdzie zostałem przyjęty przez prałata Montiniego. Po krótkim wstępie 
przedstawiłem mu przyczyny moich odwiedzin. Na początku audiencji Montini był 
trochę 
roztargniony, ale gdy przeszedłem do sedna rzeczy, zaczął się 
przysłuchiwać 
bardzo uwaSnie. Gdy skończyłem, rzekł: "Ale dlaczego oni zwracają 
się 
do mnie w 
tej sprawie? Ja nic nie znaczę 
w Kościele. Powinni byli zwrócić 
się 
raczej do prałata 
Tardiniego" 1. — "Ekscelencjo — przerwałem — w takim razie lepiej będzie, jeSeli 
odejdę". — "Nie, ojcze — odpowiedział z wahaniem w głosie — niech pań 
zostanie... Zagadnienie to — ciągnął dalej — nie jest dla mnie nowe. W wypadku 
zaś 
gdyby zaszły jakieś 
nieprzewidziane okoliczności, proszę 
zwrócić 
się 
do prałata 
Dali' Acqua". W pewnej chwili powiedział dosłownie, co następuje: "Widzicie, 
trzeba przyznać, Se osoby, o których mowa, są 
dobrymi katolikami i kierują 
nimi 
pobudki natury moralnej. JeSeli chodzi o istotę 
rzeczy, to nie sądzę, aby usunięcie 
De Gasperiego było ...grzechem śmiertelnym". Roześmiał się 
i dodał: "Prawdę 
powiedziawszy, to De Gasperi jest człowiekiem skończonym, którego naleSy 
wyrzucić 
na śmietnik (sic!) natychmiast po zwycięstwie albo teS 
po klęsce w 
wyborach 1953 roku. Obecnie jednak — mówił dalej, akcentując słowa — 
postępowanie takie byłoby błędem. Będziemy się 
nim posługiwać 
tak długo, jak 
długo to będzie korzystne dla Kościoła". 
 
"Nie widzę 
jednak powodów — odrzekłem — dla których miałoby się 
usunąć 
De 
Gasperiego w wypadku, gdyby chrześcijańska demokracja zwycięSyła w czasie 
wyborów w 1953 roku". 
 
Montini spojrzał na mnie i powiedział: "Czy jest pań 
tego pewny, ojcze? W kaSdym 
razie zobaczymy. Mamy jeszcze duSo czasu. To, co panu powiedziałem, jest tylko 
moją 
opinią, nie mającą 
większego znaczenia". Dnia 30 października o godzinie 
 
12.15 przyszedł do mnie 
1 Drugi zastępca sekretarza stanu w Watykanie. — Red. 
 
poseł C. Gdy przedstawiłem mu wyniki przeprowadzonej rozmowy, oświadczył mi, 
Se on i jego przyjaciele są 
rozczarowani i oburzeni postawą 
sekretariatu stanu, 
popełnili błąd odwołując się 
do Montiniego, gdyS 
ich zamiary znane są 
juS 
De 
Gasperiemu, który dowiedział się 
o tym od osoby stojącej blisko Montiniego, a 
będącej jednocześnie w przyjacielskich stosunkach z De Gasperim. 
 
Przypatrując się 
mu myślałem: oto ludzie tworzący większość 
parlamentarną 
decydujący o losach Włoch. Zostali wybrani przez naród jako jego przedstawiciele. 
Ale jakie znaczenie mają 
ich osoby, jaką 
wartość 
mają 
ich przekonania — szczere 
czy nieszczere, słuszne czy niesłuszne — wobec decyzji podejmowanych przez' 
osoby skupiające w swych rękach wszystkie nici? Wszak tacy nawet, jak Gedda, De 
Gasperi, Graziani, Borghese — są 
nic nie znaczącymi pionkami. Z rozgoryczeniem 
pomyślałem o przebiegłym uśmiechu, który pojawił się 
na twarzy Montiniego w 
chwili, gdy wypowiadał poSegnalne zdanie: "Ojcze, to jest tylko moja opinia, nie 
mająca większego znaczenia". 
 
VII Jak powstał "plan księdza Sturzo" 1 
 
Spotkanie Geddy z Grazianim, które odbyło się 
dnia 21 marca, było dla mnie 
przełomowym momentem, wówczas bowiem zrozumiałem, do jakich szczytów 
pozbawionego skrupułów wyrachowania gotowi są 
oni dojść, aby tylko osiągnąć 
swój cel. 
 
Jedna sprawa była jednak dla mnie niejasna: czy przywódcy chadecji popierali MSI, 
czy rzeczywiście pragnęli z nim przymierza? Na pozór nie. Na przykład "ustawy 
Scelby", oświadczenia przedstawicieli rządu, ataki antyfaszystowskie znanych 
posłów 
 
1 Ksiądz Luigi Sturzo, przywódca tzw. "partii ludowej", poprzedniczki chrześcijańskiej 'demokracji, w okresie po 
pierwszej wojnie światowej polityka swa w powaSnym stopniu ułatwił faszystom zdobycie władzy we Włoszech. 
Obecnie, po powrocie z Ameryki, ksiądz Sturzo prowadzi oSywiona, reakcyjna działalność 
polityczną.— Red. 
 
chadeckich — wszystko to wskazywało, jakoby przywódcy chadecji byli przeciwni 
zawarciu przymierza z neofaszystami. Niestety — jak miałem moSność 
wkrótce się 
przekonać 
— rzeczywistość 
była inna. 
 
KsiąSę 
Vanni, z którym spotkałem się 
22 marca, nie miał juS 
w tej sprawie Sadnych 
wątpliwości: "Po wczorajszym spotkaniu (między Geddą 
a Grazianim) uwaSam 
sprawę 
przymierza między chrześcijańską 
demokracją 
a MSI za rzecz przesądzoną. 
Zapewniam pana, Se Gedda nie ograniczył się 
tylko do pertraktacji z nami, ale 
rozmawiał równieS 
z Gonellą1 i innymi przywódcami chadecji". 
 
"Tego chce Watykan" 
 
Tego samego zdania był zresztą 
Gedda, którego odwiedziłem w jego mieszkaniu 
dnia następnego (22 marca) w godzinach wieczornych. "Watykan i chrześcijańska 
demokracja — oświadczył tonem kategorycznym i z charakterystyczną 
dla niego 
pretensjonalnością 
— chcą 
przymierza z MSI". — "A o partii, którą 
chciał pań 
stworzyć 
— spytałem — nie mówi się 
juS 
więcej?" — — "Nie, nie mówi się"— 
odpowiedział z wyraźnym zdenerwowaniem. I dodał: "Zobaczymy ewentualnie po 
wyborach samorządowych". — "Nie rozumiem jednak — powiedziałem — jak 
chrześcijańska demokracja, szczególnie po «ustawach Scelby», moSe pragnąć 
zawarcia porozumienia z MSI". — "Drogi ojcze — odpowiedział z naciskiem Gedda 
 
— zapomina pań 
o obecnej sytuacji. «Ustawy Scelby» mogą 
sobie spokojnie 
zaczekać. NajwaSniejszą 
sprawą 
w chwili obecnej jest zwycięstwo w wyborach. 
Jesteśmy przecieS 
ludźmi praktycznymi". 
Sprawa jest całkowicie jasna — pomyślałem. CóS 
za piekielna polityka! "Wydaje mi 
się 
— powiedziałem do Geddy — Se Saragat, Romita 2 i Pacciardi3 zbuntują 
się. Jak 
uda wam się 
 
 
1 Sekretarz chadecki. — Red, 
2 Przywódcy prawicowych socjalistów włoskich, popierający antynarodowę 
politykę 
chadecji. — Red. 
3 Przywódca partii republikańskiej, minister wojny w rządzie De Gasperiego. — Red. 
 
 
rozwiązać 
te trudności?" — "Myślałem juS 
o tym — odpowiedział Gedda — jakoś 
to zrobimy. Ja, rzecz oczywista nie jestem w stanie-ze zrozumiałych względów 
przekonać 
ich o tym". — "A więc?" — zapytałem. — " Trzeba będzie — wyjaśnił 
Gedda — uciec się 
do-pomocy osoby nie związanej z Watykanem i cieszącej się 
 
 
zaufaniem republikanów i socjaldemokratów". Wymienił on następnie szereg 
nazwisk, między innymi równieS 
nazwisko księdza Sturzo,. nie kładąc jednak na to 
nazwisko specjalnego akcentu. Nie zwróciłem wówczas na to uwagi, dopiero później 
sytuacja zmusiła mnie do zastanowienia się 
nad tym nazwiskiem. 
 
W pierwszej połowie kwietnia — zgodnie z Syczeniem Geddy — spotkałem się 
kilkakrotnie z Michettim (przewodniczący rzymskiego Comitato Civico). Widziałem 
się 
równieS 
z Righinim, przywódcą 
męSczyzn zrzeszonych w Akcji Katolickiej,. w 
jego biurze mieszczącym się 
przy via Conciliazione. To oni właśnie po raz 
pierwszy zupełnie wyraźnie wymienili księdza Sturzo jako jedyną 
osobę,będącą 
stanie rozwiązać 
zagadnienie frontu antykomunistycznego. Obydwaj powiedzieli mi 
to samo, innymi co prawda słowy, Se przymierze między chrześcijańską 
demokracją 
a MSI nie napotyka na powaSniejsze-trudności w łonie zainteresowanych partii, w 
celu jednak przekonania opinii publicznej naleSy posłuSyć 
się 
osobą 
nie związanąbezpośrednio 
z watykańskim sekretariatem stanu i występującą 
w stosunku do obu 
partii we własnym imieniu. 
W rzeczywistości, jeSeli chodziło o wybory 25 kwietnia, było" juS 
zbyt późno. 
Posunięcie jednak księdza Sturzo przeniosło politykę 
Geddy z płaszczyzny 
zakonspirowanych zebrań, korytarzowych pertraktacji i prób sondowania — na 
światło dzienne" na płaszczyznę 
oficjalnych, na oczach całego społeczeństwa prowadzonych, 
pertraktacji międzypartyjnych. Wszystkim znane są 
dalsze losy planu 
Sturzo; rozwój ostatnich wydarzeń 
politycznych, których narodziny miałem 
moSność 
obserwować 
od czerwca 1951 r., jest juS 
znany, co więcej — stały się 
one 
przedmiotem dyskusji politycznych. 
 
VIII Odpowiedź 
przeciwnikom 
 
Opowiedziałem tu historię 
podłej i zdradliwej polityki Geddy, Akcji Katolickiej i 
chrześcijańskiej demokracji, tj. polityki Watykanu. Ograniczyłem się 
do podania 
nagich i suchych faktów. 
 
Jak wiadomo, zasadnicza i główną 
siłą 
napędową 
polityki watykańskiej, a więc 
chadecji i Geddy, jest chęć 
utrzymania za wszelką 
cenę 
obecnego stanu rzeczy i 
władzy klerykalnej we Włoszech, nawet jeSeli to w praktyce oznacza utrzymanie i 
pogłębienie zastraszającej nędzy ludności włoskiej. 
 
Po upadku faszyzmu — który zawarł pakt1 i wzmocnił wpływy hierarchii kościelnej 
na Sycie naszego kraju — Watykanowi zabrakło narzędzia, które umoSliwiłoby mu 
zachowanie zdobytych pozycji. Stąd się 
bierze właśnie kariera chrześcijańskiej 
demokracji. Sprawa jej stanęła ponownie na porządku dziennym, kiedy się 
spostrzeSono, Se chrześcijańska demokracja po czterech latach nieudolnych rządów 
straciła zaufanie i osłabła, Se traci grunt pod nogami. Gedda, dobry organizator, 
człowiek posiadający wygórowane ambicje, łaknący władzy, dusza i przywódca 
Comitati Civici — uznał, Se wybiła jego godzina. 
 
I oto widzimy Geddę 
przy pracy. Moralność 
stosowanych środków nie ma 
znaczenia; zresztą 
—uświęca je cel. Gdyby cel, do którego zmierzano, był zgodny z 
duchem Ewangelii —na przykład zbawienie dusz — wówczas stosowane środki 
równieS 
musiałyby być 
godne tego celu. Ale cel, do którego zmierzał Gedda, stał się 
dla nas jasny. Właśnie dla osiągnięcia tego celu bez skrupułów zawierano ohydne i 
niewiarygodne przymierza i porozumienia. 
 
Jedyną 
istotną 
sprawą 
było zapewnienie sobie zwycięstwa wyborczego, jeSeli zaś 
chodzi o przyszłość, nie Sywiono obaw, gdyS 
"ci, którzy dzisiaj nam pomagają 
— 
jak oświadczył mi Gedda — mogą 
równieS 
i jutro oddać 
nam usługi". 
 
Tym razem jednak Watykan się 
przeliczył: manewr podjęty został zbyt późno. 
Stworzenie nowego ugrupowania politycznego, 
 
1 Mowa o układach lateraneńskich. -Red. 
 
zdolnego zastąpić 
upadającą 
chrześcijańską 
demokrację, wymaga długiego okresu 
czasu. A tymczasem zbliSa się 
okres wyborów, zaś 
partie opozycyjne są 
silne i mogą 
zwycięSyć. CóS 
więc robić!? Z braku nowego ubrania, nie pozostaje nic innego, jak 
zacerować 
i załatać 
ubranie stare — uSywając porównania, do którego uciekł się 
niedawno jeden z dzienników klerykalno-faszystowskich. Wniosek: chrześcijańska 
demokracja musi się 
sprzymierzyć 
z MSI i monarchistami. 
 
Mimo nurtującego go gniewu Gedda pozostaje jednak posłuszny: chodzi przecieS 
polecenie watykańskiego sekretariatu stanu. Istnieją 
dwie moSliwości: albo bronić 
konsekwentnie swego stanowiska i zrezygnować 
z zajmowanej pozycji, albo teS 
— 
poddać 
się. Zabrakło mu jednak odwagi, aby wybrać 
tę 
pierwszą 
drogę 
(a jednak 
byli tacy, którzy to uczynili!), a więc naprzód, jak "pies na łańcuchu"! 
 
Tak oto mamy wyjaśnienie pertraktacji prowadzonych między Gedda i Grazianim. 
Przewodniczący Akcji Katolickiej proponuje Grazianiemu przymierze z 
chrześcijańską 
demokracją, w wyniku czego zostaje zawarte odpowiednie 
porozumienie. W tym samym czasie jednak Gedda — wbrew podjętym 
zobowiązaniom — nawiązuje rozmowy i prowadzi pertraktacje z MSI, nie mówiąc 
nic o tym Grazianiemu i Vanniemu. 
 
Wszystko więc jest na pozór w porządku. Ale tylko na pozór. Chadecy obawiając 
się, Se pozostaną 
osamotnieni na placu boju w obliczu lewicy oraz w oczekiwaniu na 
wyniki manewrów prowadzonych przez Watykan i Geddę, zawarli przymierze z 
 
Pacciardim, Saragatem i Romitą. A jak przekonać 
tę 
trójkę 
o konieczności 
przymierza z MSI? Czy Gedda potrafi to uczynić? Mowy nie ma! Trzeba się 
uciec 
do pomocy osoby nie podejrzewanej o otrzymywanie rozkazów z Watykanu. W tym 
właśnie momencie Watykan i Gedda zwracają 
się 
do Sturzo z Sądaniem odegrania 
smutnej komedii. 
 
Aczkolwiek na terenie Rzymu manewr ten nie udaje się, to jednak plan w całości — 
i to jest istotne — przy całej swej ohydzie jest w pełni logiczny i konsekwentny. Tak 
więc zastrzeSenia wysuwane przez przeciwników upadają. 
 
Jest rzecze łatwą, nawet bardzo łatwa wykazać, Se to oni właśnie popadają 
dziecinne sprzeczności. 
 
Przede wszystkim zabrali się 
oni do dementowania faktów. Ale fakty — jak wiedza 
 
o tym sami doskonale — są 
prawdziwe. Dementują 
je, gdyS 
zdają 
sobie sprawę, jak 
bardzo są 
one dla nich kompromitujące. Ludzie ci postępują 
w sposób niegodny, a 
następnie, gdy im się 
to wskazuje — okazują 
zdenerwowanie. Nie mają 
dostatecznej 
odwagi, aby przyjąć 
na siebie odpowiedzialność 
za popełnione czyny. 
Nie ograniczają 
się 
zresztą 
do dementowania faktów. Watykan, to jest "0sservatore 
Romano" i Akcja Katolicka, to jest "Quotidiano", nie szczędzili sil i energii, by mnie 
obrzucić 
błotem. KaSdy ich artykuł jest nie kończącą 
się 
litanią 
najgorszych i 
najgłębszych obelg: paroksyzmem histerycznej wściekłości i zjadliwości, stekiem 
zgniłych, ordynarnych i ohydnych słów. Czytając te wypowiedzi doznawałem 
uczucia wstydu i niesmaku. Oto — myślałem — tacy są 
przywódcy katoliccy, ba, 
przywódcy katolicyzmu! Oficjalni wyznawcy Ewangelii, Jezusa, słodkiego Mistrza, 
zwiastuna pokoju, tego, który nakazywał nastawić 
drugi policzek i mówił: "Miłujcie 
 
się, jako ja was miłuję, i z tego poznają, Seście mymi uczniami". Oto ludzie pragnący 
zbawić 
narody, pragnący rządzić 
nie tylko Wiochami, ale całym światem! 
 
Nigdy jeszcze nie byłem tak pewny słuszności mej decyzji, jak obecnie — w obliczu 
faktów, które ją 
spowodowały. 
 
Skupiwszy całą 
swą 
odwagę, na nikogo się 
nie oglądając, przyjmując całkowitą 
pełną 
odpowiedzialność 
za swoje czyny — zerwałem więzy otaczającej mnie 
ciemności i wybrałem — światło. W wieku czterdziestu czterech lat zrezygnowałem 
z zajmowanego stanowiska, z posiadanych przywilejów i rozpocząłem na nowo 
budować 
swoje Sycie. 
 
Byłem całkowicie przekonany o słuszności mojego postępowania. Obecnie, po burzy 
ataków rozpętanej przeciw mojej osobie przez klerykalnych politykierów, jestem 
jeszcze głębiej, jeszcze bardziej niezachwianie przekonany o słuszności mojego 
czynu. 
 
ANEKS 
 
WYWIAD UDZIELONY PRZEZ JEZUITĘ, OJCA TONDIEGO, 
KORESPONDENTOWI POSTĘPOWEGO DZIENNIKA WŁOSKIEGO 
"IL PAESE" 
 
Pytanie: Panie profesorze, chciałbym postawić 
panu szereg pytań, które dotyczyć 
będą, jak się 
panu to prawdopodobnie wyda, bardzo delikatnej materii. Ale my, 
dziennikarze, znani jesteśmy jako ludzie wybitnie niedyskretni. Przede wszystkim 
chciałbym się 
dowiedzieć, jakie były przyczyny pańskiego opowiedzenia się 
po 
stronie ideologii komunistycznej. Czy Sądam zbyt wiele? 
 
Odpowiedź: Nie sadzę. Jak pań 
słusznie zauwaSył, jest to bez wątpienia sprawa 
nadzwyczaj delikatna, wkraczająca w najbardziej intymne tajniki osobowości. 
Stawianie jednak całej sprawy na tej płaszczyźnie wydaje mi się 
błędne. Ten właśnie 
aspekt zagadnienia najmniej mnie niepokoi. Nie ma i nie chcę, aby były 
jakiekolwiek tajemnice. Wszyscy powinni dokładnie poznać 
prawdę. 
 
Abstrahując od mojej bardzo skromnej osoby, fakt opowiedzenia się 
członka zakonu 
jezuitów po stronie komunizmu posiada w chwili obecnej bardzo doniosłe i 
wymowne znaczenie, tym bardziej jeSeli weźmie się 
pod uwagę, Se chodzi o jezuitę 
znanego na terenie Rzymu i poza Rzymem i zajmującego odpowiedzialne 
stanowisko zastępcy kierownika Instytutu WySszej Kultury Religijnej przy 
Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. 
 
Od ośmiu lat prowadzę 
oSywioną 
i płodną 
działalność 
w rzymskim świecie 
kulturalnym. W okresie tym wygłosiłem setki przemówień, a artykuły moje 
publikowane były na łamach licznych czasopism oraz Encyklopedii Katolickiej. 
 
Moje obrazy były wystawione w Pałacu Weneckim i na dorocznej ogólnokrajowej 
wystawie malarstwa. Rzecz jasna, Se w wyniku tej działalności — niezaleSnie od 
moich zasług osobistych — byłem znany i ceniony we wszystkich środowiskach. 
 
Mówiąc o tym, nie mam oczywiście najmniejszego zamiaru wygłaszać 
hymnów 
pochwalnych na swoja cześć, lecz po prostu w dąSeniu do ukazania całej prawdy 
muszę 
uzasadnić 
— opierając się 
na rzeczywistych i przekonywających danych — 
odpowiedź 
na pytanie, które mi pań 
przed chwila zadał. Mogłoby bowiem powstać 
przypuszczenie, Se przyczyna mojego wystąpienia są 
pobudki natury osobistej, 
podczas gdy jest przeciwnie — charakter osobisty będą 
miały wystąpienia 
polityczne i konfesjonalne obozu przeciwnika. 
 
Pytanie: Dziękuję 
i z zaciekawieniem oczekuję 
odpowiedzi w^ sprawie pańskiego 
"nawrócenia się" na komunizm. 
 
Odpowiedź: Słusznie uSył pań 
słowa "nawrócenie", gdyS 
właśnie było to 
nawrócenie. Jest to dramat, droga w kierunku światła, u której podstaw leSą 
długie 
lata medytacji i cierpień. Przyczyny tego nawrócenia moSna by podzielić 
na dwie 
zupełnie wyraźne kategorie, które jednak nawzajem się 
potęgują, gdyS 
jedna jest 
naturalnym uzupełnieniem drugiej. Pierwsze z nich są 
przyczynami natury ogólnej, 
uniwersalnej i teoretycznej, drucie natomiast mają 
charakter praktyczny 
doświadczalny. 
 
JeSeli dzisiaj nawróciłem się 
na komunizm, to przedtem uczyniłem to w stosunku do 
chrystianizmu. Umysł mój nie mógł się 
.przystosować 
do egzystencji z dnia na 
dzień, do "carpe diem" — jak to czyni wielu innych. Dwadzieścia lat temu — 
obecnie mam juS 
czterdzieści cztery lata — zniechęcony wygodnym, ale równocześnie 
bezdusznym Syciem, odczuwając potrzebę 
wiary w cokolwiek, zacząłem 
 
"wierzyć". W tym procesie psychologicznym rozum nieznaczną 
odegrał rolę. Byłem 
zresztą 
przekonany, Se istnieją 
naukowe dowody "prawdy katolickiej" i Se poznam je 
w czasie studiów w Zakonie Jezuitów. Prawdę 
powiedziawszy, jeszcze przed 
wstąpieniem do zakonu zalecono mi odpowiednią 
lekturę; otrzymałem wykaz 
ksiąSek, które dokładnie przeczytałem i przeanalizowałem. Było w nich jednak 
pełno sprzeczności, braków i jawnych nonsensów. Gdy zwróciłem na to uwagę, 
zapewniono mnie, Se po wstąpieniu do zakonu zostaną 
mi udostępnione inne dzieła i 
będę 
poddany innemu kształceniu — zupełnie róSnemu i bardziej doskonałemu — 
które mnie całkowicie przekona. Uwierzyłem w to. Niestety, w pierwszych juS 
latach Sycia religijnego, w czasie studiów filozoficznych, a następnie teologicznych 
na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, zorientowałem się, jak bardzo 
zapewnienia te były kłamliwe: filozofia — przestarzała, nie dająca się 
pogodzić 
obecnymi czasami i postępem, trzymająca się 
kurczowo Arystotelesa; teologia — 
apriorystyczna. Katolicyzm jest religią, której poszczególne elementy mogą 
być 
pojęte jedynie poprzez oparcie się 
na dokumentach historycznych. Wiadomo jednak, 
Se autentyczność 
tych dokumentów, ich prawdziwość 
oraz integralność 
— jak na 
przykład Pisma Świętego — bynajmniej nie są 
udowodnione. Nonsensem jest ze 
strony autorów katolickich opieranie się 
na dwudziestu zmurszałych wierszach — 
zresztą 
nieautentycznych — jako na apodyktycznym dowodzie, Se wszystko to, co 
powiedziane w "księgach świętych", jest naukowo dowiedzione. 
 
Czy wobec tego uzasadnione jest pretensjonalne twierdzenie Kościoła o posiadaniu 
przezeń 
jedynej prawdy? Kościół katolicki jest organizmem historycznym, który 
powstał w wyniku naturalnej ewolucji, podobnie zresztą, jak to miało miejsce 
równieS 
z innymi wielkimi religiami. Podobnie jak mahometanizm i buddyzm, jest 
on historycznym świadectwem potrzeby wierzenia, odczuwanej przez ludzi, 
potrzeby, która istnieje tak długo, jak długo nie mają 
oni moSliwości naukowego 
poznania zjawisk przyrodniczych i społecznych. Ale epoka ta musi minąć. Oto 
 
dlaczego w świetle najbardziej ścisłej nauki komunizm stał się 
dla mnie ostatecznie 
jedyną 
udowodnioną 
prawdą. Godna podziwu jest metoda, jaką 
ideologia ta 
posługuje się 
przy wyjaśnianiu wszelkich zjawisk, jak znajdują 
w niej wyraz nowe 
fakty, jak cała wiedza kosmologiczna, humanistyczna i społeczna — układa się 
niej w harmonijną 
całość. 
 
Pytanie: Czy mógłby pań 
podać 
przyczyny, przynajmniej te najwaSniejsze, które 
przekonały pana o słuszności ideologii komunistycznej? 
 
Odpowiedź: Nie tu miejsce na wygłaszanie — a tym bardziej pogłębianie traktatu 
filozoficznego i politycznego. UwaSam jednak, Se moja wypowiedź 
na ten temat jest 
nieodzowna. Przede wszystkim, komunizm jako ideologia pozostaje w całkowitej 
zgodzie z nauką, gdyS 
wszystkie jego elementy są 
poddane jak najbardziej wnikliwej 
analizie intelektualnej. Na trudnej drodze Sycia w dSungli rzeczy nieznanych i 
nieprzewidzianych — rozum jest jedynym drogowskazem pozwalającym rozróSnić 
prawdę 
od fałszu, sprawiedliwość 
od niesprawiedliwości. Ucieczka do wiary i 
uczucia charakterystyczna jest dla okresów obskurantyzmu l nieszczęścia ludów, tj. 
dla okresów, w których rządzą 
ludźmi tyrańskie idee i instytucje. Światło prawdy 
jest niewygodne dla tyranii. Polityka bogaczy odmawiających jakiejkolwiek pomocy 
ludziom biednym polega na przekonywaniu, Se na nieszczęścia i cierpienia nie ma 
Sadnego lekarstwa i Se niemoSliwy jest inny bieg rzeczy, poniewaS 
Bóg tak chce, 
taka jest jego wola, która — aczkolwiek niezbadana — jest jednak jedyną 
słuszną, 
mimo Se wydaje się 
ona nielogiczna i absurdalna. Tego nie wolno poddawać 
wątpliwość. Mówią 
oni, Se wszystkie krzywdy zostaną 
wyrównane na tamtym 
świecie, nie na ziemi, Se trzeba być 
ze wszystkiego zadowolonym, cierpieć 
i korzyć 
się 
w oczekiwaniu na szczęście w innym Syciu. 
 
Komunizm zrywa z tymi przesądami i przywraca człowiekowi — poprzez oparte na 
nauce królestwo rozumu — jego własną 
godność 
oraz prawa, wyzwala go z 
wszelkiej tyranii i daje mu moSliwość 
osiągnięcia szczęścia. 
 
Ten harmonijny i uniwersalny światopogląd przemawia do mnie przede wszystkim 
dzięki temu, Se jest on wyrazem nie jakiejś 
przemijającej filozofii, nie efemerycznym 
zbiorem idei, nie jednym ze zwykłych "systemów", lecz słuszną 
naukową 
interpretacjąSycia. 
Twierdzenie, Se komunizm jest światopoglądem ekonomicznym i 
społecznym, jest twierdzeniem słusznym. Ponadto jednak komunizm jest czymś 
więcej, czymś 
nieskończenie więcej. 
 
Komunizm jest nie tylko największą 
zdobyczą 
cywilizacji, ale samą 
cywilizacją, 
jednak nie według jakiegoś 
nieruchomego -a tym samym niedorzecznego — 
schematu, lecz w ciągłym rozwoju. 
 
Pytanie: Jeśli dobrze zrozumiałem, podał mi pań 
przyczyny natury teoretycznej 
pańskiego "nawrócenia się" na komunizm. Obiecał mi pań 
jednak podać 
równieS 
przyczyny natury praktycznej, doświadczalnej. 
 
Odpowiedź: Słusznie. Jak panu wiadomo, Sadnego światopoglądu nie moSna uznać 
za słuszny, jeśli nie wyjaśnia on rzeczywistości, jeśli jest z tą 
rzeczywistością 
niezgodny. W całym okresie mojego Sycia religijnego doszedłem do przekonania, Se 
istnieje nie dająca się 
pogodzić 
sprzeczność 
między ideami, które kazano nam 
wyznawać, a odpowiadającymi im czynami. Przez pewien okres czasu sądziłem, Se 
zjawisko to naleSy złoSyć 
na karb niedoskonałości ludzkiej, wywodzącej się 
grzechu pierworodnego. Z biegiem czasu przekonałem się 
jednak, Se jest inaczej. 
Błąd nie jest wynikiem niedoskonałości natury ludzkiej, lecz nielogiczności teorii, 
 
która ją 
interpretuje. Gdy źle uszyte ubranie źle leSy na ciele, to nonsensem jest 
winić 
z tego powodu ciało. Jest to wina ubrania, a nie ciała. 
 
W historii Kościoła — obok wspaniałych, ale rzadkich poświęceń, oderwanych od 
panującej teorii — nie brak haniebnych postępków. Krwawe walki, wojny religijne, 
wojny zawsze i wszędzie, rzezie protestantów i waldensów1, papieSe wzywający 
wojska cudzoziemskie, więzienia, gwałty — wszystko w celu utrzymania swej 
władzy. Są 
to fakty historyczne. Jest to polityka, która w słowach zapewnia, Se 
królestwo jej nie jest z tego świata, w praktyce zaś 
walczy o władzę 
na tym świecie 
za wszelką 
cenę. 
 
Aby nie szukać 
daleko, wystarczy wskazać 
na Włochy, gdzie mieliśmy moSność 
poznać 
prawdziwą 
wartość 
"socjologii katolickiej" i ideologii katolickiej w ogóle. W 
imię 
Ewangelii Watykan i stojące na jego czele osoby, prowadzące terrorystyczną 
propagandę 
 
 
1 Waldensi (ubodzy z Lyonu), zwani w południowej Francji wraz z innymi "heretykami" — albigensami, zostali na 
początku XIII wieku okrutnie wymordowani przez krzySowców, którymi dowodzili legaci papiescy. — Red. 
 
mającą 
na celu zaszczepienie strachu i nienawiści do komunizmu, korzystającz 
pomocy anglo-amerykańskiej — uzyskali w czasie wyborów w dniu 18 kwietnia 
1948 r. większość 
głosów. Wynik tego głosowania byt fałszywy i niesprawiedliwy, 
gdyS 
wybory zostały przeprowadzone w atmosferze niesłychanego terroru. 
 
W okresie tym, aczkolwiek nie byłem jeszcze definitywnie przekonany o słuszności 
ideologii komunistycznej, głosowałem na partię 
Togliattiego. Zwycięstwo 
chrześcijańskiej demokracji i papiestwa było dla mnie ostatecznym doświadczeniem, 
 
ostatnia próba. Nareszcie — powiedziałem sobie — katolicy zgodnie ze swymi 
pragnieniami zdobyli władzę. Zobaczymy, co potrafią. 
 
Od 1870 roku nie posiadał Kościół tak wielkiej i absolutnej władzy. Zobaczymy — 
mówiłem sobie — czego potrafią 
dokonać. Zobaczymy ideologię 
katolicka w Syciu, 
w odniesieniu do społeczeństwa, to jest na tym polu, na którym od czasów papieSa 
Leona XIII katolicy uwaSają 
się 
za mistrzów. 
 
Komentarze są 
zbyteczne. Minione cztery lata wystarcza dla wydania sadu na ten 
temat. Polityka chwiejna, złośliwa i nikczemna. JeSeli chodzi o sytuację 
międzynarodową 
— naród włoski sprzedano Anglo-Amerykanom za miskę 
soczewicy jako mięso armatnie: wciągnięto do absurdalnego paktu atlantyckiego po 
to, by prowadzić 
jeszcze bardziej absurdalną 
wojnę 
— wojnę 
przeciw Rosji i 
narodom prawdziwie demokratycznym, nie mającym w stosunku do nas Sadnych 
agresywnych zamiarów, walczącym ze wszystkich swych sił o zachowanie pokoju 
na świecie. Głodzeni jesteśmy przez obce mocarstwo, prowadząc niedorzeczną 
gospodarkę 
narzuconą 
nam dla wygody obcych interesów. 
 
Polityka wewnętrzna zdecydowanie tyrańska, niesprawiedliwa i — co więcej — 
nieudolna i egoistyczna. Masy ludowe — wydziedziczone, oszukiwane pięknymi 
słowami. Olbrzymie skandale; niespotykane oszustwa. W Rzymie, stolicy 
katolicyzmu, olbrzymia część 
mas ludowych zmuszona jest wegetować 
w bydlęcych 
warunkach. Reformy społeczne — przyrzeczone, ale nie realizowane, a jeśli nawet 
realizowane, to w oszukańczy sposób, w interesie klas posiadających. Jest to po 
prostu sypanie piaskiem w oczy. Synekury rządowe przydzielane są 
ludziom 
niekompetentnym, klice oszustów rozkradających dobro publiczne. Wynikiem tego 
wszystkiego jest powszechne niezadowolenie. Głos komunistów — jedynych 
 
prawdziwych obrońców mas wydziedziczonych, jest świadomie z premedytacją 
tłumiony. 
 
I proszę 
mi wierzyć, Se powySsza litania nie jest tylko wynikiem moich osobistych 
przekonań. Wszędzie stykałem się 
z podobnymi głosami krytyki, częstokroć 
o wiele 
bardziej ostrymi od mojego. Głosy krytyki wychodziły nawet z ust jezuitów, wybitnych 
prałatów i działaczy Akcji Katolickiej. 
 
Fakt, Se Włochy znajdują 
się 
obecnie w obliczu nowego 18 kwietnia 1 jest przede 
wszystkim wynikiem zlej woli. Wiedzą 
o tym wszyscy. Jedynie egoistyczne interesy 
i strach panujący w Watykanie, obawa utraty absolutnej władzy nad naszym krajem 
 
— skłania Watykan do tego rodzaju niedorzecznych i katastrofalnych prób. 
Jako kontrargumenty wysuwane są 
fakty więzienia księSy i dostojników Kościoła w 
Czechosłowacji, na Węgrzech i w innych krajach. Jest to zupełnie niesłuszne, gdyS 
komunizm nie prześladuje religii. Ze względu na zajmowane stanowisko miałem 
moSność 
dokładnie poznać 
prawdziwe przyczyny tych wyroków i procesów. Były to 
wyroki i procesy przeciw ludziom, którzy spiskowali, organizowali zbrojną 
akcję 
przeciw legalnym, konstytucyjnym rządom swoich krajów w celu obalenia ich i 
oddania władzy w ręce Anglo-Amerykanów. To właśnie zostało udowodnione i 
wykazane wbrew temu, co pisze "L'0sservatore Romano". 
 
Pytanie: Chciałbym panu zadać 
jeszcze jedno tylko pytanie: Jaką 
rolę 
odegrało 
środowisko, w którym pań 
przebywał przez tyle lat, w powzięciu przez pana decyzji 
opowiedzenia się 
za komunizmem? 
 
Odpowiedź: Chodzi panu zapewne o to, jaki wpływ na mój umysł wywierało 
środowisko jezuickie. Wstąpiłem do zakonu 7 lutego 1936 roku, mając lat 
 
dwadzieścia osiem, po ukończeniu wySszych studiów i z ukształtowaną 
świadomością. 
 
1 Wywiad opublikowany został na krótko przed ostatnimi wyborami samorządowymi we Włoszech. — Red. 
 
Wśród jezuitów — powinien pań 
o tym wiedzieć 
— nie istnieje prawdziwa przyjaźń: 
kaSdy myśli wyłącznie o sobie. NaleSy stale mieć 
się 
na baczności. Jak panu 
wiadomo, jednym z obowiązków jezuity jest denuncjowanie swoich 
współtowarzyszy wobec przełoSonych zakonu, a więc jakiekolwiek zwierzenia mogę 
być 
wysoce niebezpieczne. śycie tu pełne jest bezustannych podejrzeń. Wszystko 
robione jest w ukryciu. Celem zakonu jest utwierdzenie — przy uSyciu wszelkich 
środków — panowania Watykanu nad światem. Człowiek, jednostka, jest tam 
jedynie numerem. 
 
W takiej atmosferze ostroSność 
nigdy nie zawadzi. I tak, na przykład, zaledwie kilka 
dni temu, natychmiast po moim opuszczeniu zakonu, dowiedziałem się, Se 
poszukują 
mnie — przez policję 
— jako wariata! Chodzi oczywiście o to, aby 
zamknąć 
mnie w jakimś 
zakładzie dla umysłowo chorych, pogrzebaćSywcem i 
zamknąć 
usta. Nie ulega teS 
wątpliwości, Se ten nikczemny manewr jest równieS 
dziełem Akcji Katolickiej. 
 
Wracając jednak do postawionego mi pytania na temat środowiska jezuickiego 
pragnę 
raz jeszcze stwierdzić, Se panuje w nim bardzo cięSka atmosfera i Se jest się 
tam całkowicie osamotnionym. 
 
Niemniej, gdy tylko w umyśle moim zrodziły się 
pierwsze wątpliwości, zwróciłem 
się 
z nimi do wykładowców Uniwersytetu Gregoriańskiego. PoniewaS 
odpowiedziano mi uSywając starych i dobrze mi znanych argumentów, które nie 
 
tylko nie były wystarczające, ale właśnie one wywołały moje wątpliwości, zacząłem 
nalegać. Reakcja na moje nalegania nie była przyjemna: początkowo denerwowali 
się, a następnie stali się 
podejrzliwi i ostroSni. Jak to jest moSliwe, abym nie był 
przekonany? Muszę 
być 
przekonany! Powinienem raczej modlić 
się 
i to duSo, gdyS 
moje wątpliwości to "ataki szatana", które nie wdając się 
w dyskusję 
naleSy 
odeprzeć, zmuszając wolę 
do posłuszeństwa, a umysł do milczenia! 
 
Szybko zamknąłem się 
w milczeniu. Wbrew nurtującym mnie wątpliwościom 
starałem się 
poddać 
autosugestii: wmawiałem w siebie, Se niczego nie rozumiem. 
Ale walka z logiką 
jest rzeczą 
bezcelową: logiki zwycięSyć 
nic moSna. 
 
Na moją 
ewolucję 
wpłynęły zarazem inne, decydujące czynniki. O ile chrześcijańska 
demokracja i Akcja Katolicka — myślałem — mogły ulec degeneracji, to w Sadnym 
wypadku nie powinno było się 
tak stać 
z zakonem religijnym, w którym — jak się 
twierdzi — Ewangelia jest jakoby stosowana w najpełniejszej i najczystszej postaci; 
szczególnie w takim zakonie jak Zakon Jezuitów. A tymczasem jest wprost 
przeciwnie. Tutaj właśnie panuje hipokryzja, brak jest jakiejkolwiek Syczliwości. 
Chorzy pozbawieni są 
opieki lekarskiej i pozostawieni własnemu losowi. Brak 
ludzkiego stosunku do człowieka. W parze z tym idzie niespotykany luksus, i 
przepych. Ojciec Lombardii1 wygłasza kazania o wyrzeczeniach i sprawiedliwości 
społecznej, sam natomiast przebywa w Villa Malta, to jest w rezydencji, której niejeden 
król mógłby mu pozazdrościć. Równocześnie biedakom ofiarowuje się 
10 
lirów^ na osobę 
i to teS 
nie codziennie. Abstrakcyjne, nudne dyskusje, plotki i 
intrygi polityczne, pycha umysłowa. Jedynym i ostatecznym celem jest zdobycie i 
zapewnienie Watykanowi panowania nad światem. Welon hipokryzji, za którym 
próbuje się 
ukryć 
prawdziwe oblicze, stał się 
obecnie zupełnie przezroczysty i nie 
jest juS 
w stanie przesłonić 
faktu, Se tutaj w rzeczywistości słuSy się 
dwóm panom. 
 
Miałem moSność 
przekonać 
się 
osobiście, na własne oczy, u samego źródła o 
porozumieniu między najwybitniejszymi przedstawicielami Chrystusa i faszystami 
 
— awanturnikami rozkładającego się 
kapitalizmu. Nadzieje na zwycięstwo pokłada 
się 
nie w krzySu Chrystusa, ale w zbrojeniach amerykańskich. KsięSa i prałaci 
pragną 
odrodzenia we Włoszech faszystowskiej pałki policyjnej, pragną 
obcych 
wojsk, wojny, wytępienia komunistów, pragną 
bomby atomowej. 
1 Jezuita, który w czasie kampanii wyborczej 18 kwietnia, jak teS 
w czasie ostatnich wyborów samorządowych, 
odznaczył się 
wyjątkowo zaciekłą 
i kłamliwą 
propagandą 
przeciw Związkowi Radzieckiemu i krajom demokracji 
ludowej. — Red. 
 
Oto podstawowe przyczyny, które skłoniły mnie do "nawrócenia się" na komunizm. 
Po długich walkach mnie, wtłoczonemu w ciasne, zatęchłe mury więzienia nie tylko 
duchowego, udało się 
wreszcie dzięki własnej energii to więzienie rozbić.I 
nareszcie mogę 
powiedzieć, Se jestem szczęśliwy i spokojny, gdyS 
oddycham 
wspaniałym i czystym powietrzem prawdy. 
 
LIST PROF. TONDIEGO DO 
 
 
REDAKTORA NACZELNEGO "DZIENNIKA "L'UNITA" 
 
Drogi redaktorze! 
 
W wywiadzie udzielonym w dniu 25 kwietnia korespondentowi "Il Paese" uwaSałem 
za stosowne podać 
do wiadomości publicznej przyczyny, które skłoniły mnie, 
aktywnego jezuitę, do porzucenia zakonu jezuitów i wyraSenia solidarności z 
politykę 
i ideologia komunistyczna. Ze względu na odpowiedzialność, która ciąSyła 
na mnie jako na aktywnym działaczu jezuickim, oraz ze względu na znaczenie, jakie 
miała ta działalność 
w łonie Kościoła, uwaSałem tego rodzaju publiczne wyjaśnienie 
nie tylko za rzecz konieczna, ale i za swój obowiązek. 
 
Moje wyjaśnienia rozpętały wrzawę 
wśród przeciwników. Nie zaprotestowałem. 
Miałem jednak prawo przypuszczać, Se polemika prowadzona będzie na uczciwym 
gruncie idei i przekonań 
oraz Se istniejące rozbieSności nie przekształca się 
nikczemne oszczerstwa i obelgi. W naiwności swej wierzyłem, Se we Włoszech 
kaSdy obywatel ma prawo wierzyć 
w takie ideały, które uwaSa za słuszne, bez 
obawy zdradzieckich i haniebnych ciosów, godzących w jego godność 
ludzką. 
Byłem jednak w błędzie. Z tego jedynie powodu, Se dałem głośno wyraz swym 
przekonaniom, zaczęto rzucać 
na mnie obelgi, nazywając mnie ignorantem i 
łajdakiem. 
 
Nie mogę 
więc milczeć, gdy po obelgach osobistych zaczęto przekręcać 
moje 
wypowiedzi, rozpowszechniać 
wiadomości o spotkaniach i wydarzeniach 
politycznych, w których rzekomo uczestniczyłem. Równocześnie czynione są 
próby 
fałszywego naświetlania wydarzeń 
i faktów, bynajmniej nie drugorzędnych, lecz 
 
przeciwnie, posiadających duSe znaczenie dla obecnej historii naszego kraju i 
polityki prowadzonej przez Watykan. 
 
Tak więc w grę 
wchodzi juS 
nie tylko moja osoba. Dlatego teS 
postanowiłem wziąć 
do ręki pióro, aby dać 
wyraz prawdzie i udzielić 
obiektywnych informacji, 
wstrzymując się 
— w miarę 
moSliwości — od wydawania sądu. Czytelnicy moich 
wypowiedzi będą 
mogli sami na podstawie faktów osądzić, czy miałem dostateczne 
powody, aby zbuntować 
się 
przeciw temu światu, przeciw któremu się 
zbuntowałem. 
 
Proszę 
pana, drogi redaktorze, o udzielenie mi gościny na łamach pańskiego 
dziennika. Proszę 
o to nie z powodu znaczenia, jakie — być 
moSe — ma fakt mego 
nawrócenia się, lecz aby w miarę 
mych skromnych moSliwości udostępnić 
wszystkim poznanie prawdy.